Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 05.04.21 - 21:49     Czytano: [1094]

Marina


To wspomnienie można uznać za powrót do przeszłości jednej z pensjonariuszek Domu Pomocy Społecznej *Dom Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej*. To jednak coś więcej. Zagadkowa, tajemnicza opowieść Mariny. Zawsze uśmiechniętej, mimo że na wózku inwalidzkim. - Ale ja żyję - odpowiadała, gdy ktoś o ten tajemniczy uśmiech pytał. Sam byłem zaintrygowany Mariną, jej radością bycia i perlistym śmiechem, mimo, że przecież w Przytulisku, jak kiedyś mówiono egzystowała, a to zupełnie inaczej niż żyć razem z rodziną. Po wielu zachętach z mojej strony zgodziła się opowiedzieć o sobie, swoim życiu, jego ważnym fragmencie.

Uśmiech Mariny

Zwykle Marinę przywozili do pokoju nr 114, czyli Terapii Zajęciowej zwykle o godzinie dziewiątej rano. Na wózku inwalidzkim poruszała się ona, bo kręgosłup odmówił posłuszeństwa, a jeszcze wiele innych chorób ją dręczyło, sama nawet nie wiedziała Marina jakich. I nie pamiętała ona nazw przyczyn swojego bólu. Tu, w Domu Pomocy Społecznej, przy ulicy Eugeniusza Romera 21- 29, słynnego geografa, życie płynie wolnym nurtem i dzień jest podobny do dnia. Marina jednak jak modlitwę powtarzała fragment swojego życiorysu, który jednych zastanawiał, innych wprawiał w zakłopotanie, a byli tacy, którzy śmiali się i mówili, że bajanie to jest i wymysły. Marina tylko uśmiechała się i przyznać trzeba, że bardzo ten jej uśmiech tajemniczy był i niezwykle szczery. – Ty, Marina, to jesteś taka dobra – mówili w Domu. A co nie ma być dobra, jak zawsze radosna, choć bywa, że w bólu pogrążona i cicha. Tylko to jej opowiadanie takie nieżyciowe.

Marina mówiła, że urodziła się na dalekiej, wschodniej Ukrainie. Mama: Daria Nikołajewna, ojciec: Wasyl Grigoriewicz. I nic więcej. Potem dodawała, że było to po wojnie lat kilka, ona kilkunastoletnia dziewczyna, a dookoła wszyscy mówili z przerażeniem, iż Stalin zamierza siłą wysłać młodych ludzi do czyszczenia lasów. Niby nie brzmi to groźnie, to lasów czyszczenie ale skoro Stalin to wymyślił, ów zamysł, Boże mój miej nas w opiece, musiał być straszny i nieludzki. Wszyscy się bali to i Marina trzęsła się ze strachu, po nocach spać nie mogła… Pewnego dnia, bez pożegnania, tak bez słowa, że aż dziwne to wszystko w jej opowiadaniu się wydaje, wyruszyła Marina bez przygotowania żadnego, tak jak stała, przed siebie poszła w drogę do Polski, o której słyszała, że jest za wieloma górami i rzekami, i długo trzeba iść do niej ale warto nawet życiem własnym zaryzykować, gdyż tam w onej Polsce wspaniałej wszystko jest dobre, uczciwe, a najważniejsze z bogactw, które tam mają to wolność. Oj, wolność, a tej na Ukrainie, czy w Rosyi nie było…A w Polsze ogrom jej wielki. Marina mówi, że szła, szła, szła i sama nie wie jak długo, bez mapy, jadła to co znalazła i co natura matka i czasami tylko ludzie jej dali. Nie pamięta wiele. Wie, iż droga jej wiodła przez Ukrainę, Rosiję i nagle słońce inaczej zaczęło świecić, jaśniej i to już Polska była. Patrzy ona a niedaleko stoi studnia głęboka, a jej pić się chce niezmiernie. Podeszła do tej studni, patrzy w dół i zaczęła ze studnią rozmawiać w swym ojczystym języku, bo w drodze nikt jej nie towarzyszył, więc chciała się dowiedzieć od wody żywej, czy to już tu.

Nagle odezwał się głos męski. Niedaleko stał Polak, mężczyzna w sile wieku znacznej, porządnie ubrany i mówił po ukraińsku, znaczit krzywdy jej nie zrobi. Wypytał, dziwił się, że ona sama i tak wędruje, a potem niespodzianie rzekł:- ja mam syna i ciebie z nim w małżeństwie zwiążę. A co Marina miała robić? I teraz w opowiadaniu mieszkanki Domu Pomocy Społecznej pojawia się niezgodność dotycząca terminu owego ślubu, ale pozostawmy to w niepamięci. Marina mówiła, że ten jej mąż leniwy strasznie był, nie chciał mieć z nią do czynienia i spał cięgiem w stodole..

Nadeszła zima. Do okna ktoś stuka. Eee, może gałąź drzewa, albo głodny ptak. Nie, to mąż Mariny przemarznięty wylazł ze stodoły i trzęsąc się gada, że ogrzać się pragnie. Wtedy pierwszy raz wszedł do ich małżeńskiego łoża. Nawet przytulił się do żony raz, albo dwa. Ale nie, nie, nie, nic między nimi nie było, zupełnie. Przytulenie tylko. Bez żadnych płciowych łączeń czy kombinacji. Nic. Marina wie. Potem on przychodził często w mroźne dni. Przytulał się tylko. A potem stało się tak, że kto wie w jaki sposób, jakim cudem, no Marina nie wie jak: w ciążę ona zaszła. A nie miała kontaktów z żadnymi mężczyznami. Więc jak to wytłumaczyć? Jak? Teraz opiekunka jej, czy inny słuchacz śmieje się: ”niepokalane poczęcie”. Leniwy mąż krzyczał:- zdradziłaś mnie! O ty zdradliwa kobieto na drodze znaleziona. Teść ją obronił. Zawiózł do lekarza. Potem, gdy mądrzy lekarze zbadali Leniwego, jego krew i inne wydzieliny orzekli, iż to musi być jego dziecko. Uznali, że widocznie, gdy się on tak do Mariny przytulał to w wyniku chuci niekontrolowanej wytrysnęło z niego co wytrysnąć miało i wpłynęło niekontrolowanie oraz niezauważenie do żoninej intymności nienaruszonej i życie się stało. I wszyscy się z tym zgodzili, bo lekarze mir wielki naonczas mieli i nie można im było podawać w wątpliwość ich orzeczenia. Urodziła się córeczka.

Marina siedzi w swoim inwalidzkim wózku poruszona wspomnieniami i mówi, że tyle wówczas, przed laty nerwów straciła, a bo to na początku ten strach przed wywózką do czyszczenia lasów przez strasznego Stalina nakazany, potem droga przez bezdroża i w końcu za górami lasami Polska posażna, dobra i mająca swoje bogactwo przecudne: wolność. To zdarzenie z dzieckiem w dziwny sposób poczętym, to nic. Ale ja żyję, do tej pory żyję.
I Marina odwożona na obiad, a ten jest o trzynastej godzinie, jeszcze wychyla się zza drzwi futryny, szepce: - żyję, ja żyję i pozostawia za sobą uśmiech szczery i niezwykle tajemniczy.
Nawet, gdy Marina niespodzianie umarła, ten jej uśmiech piękny pozostał. I jej tajemnicza historia zadomowiła się w tym Domu na stale. Albo i dłużej. Na wieki wieków.

A Marina i jej uśmiech i wszystko tajemnicze z nią związane to prawda. Najprawdziwsza jak życie, co minęło, a było.

Lech Galicki

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia 1946 roku
Odział KWP pod dowództwem kpt J. Rogulki ps. "Grot" odbił 57 więźniów w Radomsku


20 Kwietnia 1889 roku
Urodził się Adolf Hitler, malarz, dyktator III Rzeszy Niemieckiej, kanclerz i prezydent Niemiec, ludobójca, prawdopodobnie zmarł śmiercią samobójczą w 1945


Zobacz więcej