Niedziela 12 Maja 2024r. - 133 dz. roku,  Imieniny: Dominika, Pankracego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 15.09.07 - 17:26     Czytano: [1958]

Zanim podasz im rękę (2)

Spotkanie z Mirosławem Chojeckim - refleksje

Od ponad dwóch lat w środowisku australijskiej Polonii trwa wojna o ujawnienie prawdy na temat jej przeszłości i prawo do reprezentowania Polaków mieszkających w Australii przez osoby o nieskazitelnej przeszłości politycznej.

W kurzu medialnego chaosu i niedoinformowania niezwykle trudno jest się zorientować postronnemu obserwatorowi o co w tym zamęcie chodzi. Niewiele osób potrafi zwięźle i rozsądnie odpowiedzieć na pytania: dlaczego australijska Polonia jest tak podzielona, kto z kim walczy, kogo atakuje i o co się przeciwnicy w tym sporze wzajemnie oskarżają.

Niestety,jakakolwiek konstruktywna dyskusja i próba udzielenia odpowiedzi na te pytania nie jest możliwa z powodu braku niezależnych i powszechnie dostępnych polonijnych środków masowego przekazu. Szczególnie niepokojąca jest sytuacja mediów w Wiktorii.

Zarówno gazeta „Tygodnik Polski”, jak radio 3 ZZZ są tubami propagandowymi Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii, a polski program w radiu SBS jest przejęty przez wielbicieli pomagdalenkowej transformacji.

We wszystkich polonijnych mediach panuje rygor wiernopoddańczego bałwochwalstwa wobec miłościwie panujących prezesów i szefów, oraz zakaz jakiejkolwiek krytyki polonijnych autorytetów. Niedopuszczalne jest głoszenie poglądów odmiennych od tych jedynie słusznych.

Z przykrością należy odnotować fakt, że w przeciwieństwie do Polski gdzie cenzurę zniesiono w 1990 roku, w polonijnych mediach w Australii cenzura kwitnie na co dzień i od święta, i jedynie osoby wyjątkowo naiwne mogą twierdzić, że mamy tutaj wolną polonijną prasę czy radio.

Przełamanie blokady informacyjnej stało się koniecznością, dlatego cieszy fakt, iż powstały nowe internetowe strony, takie jak www.replika.com czy www.kworum.com.pl . Nie są one jednak dostępne dla pokolenia tych Polaków, którzy nie mogą lub wciąż nie potrafią korzystać z internetu.

Walka w tej wojnie jest więc nierówna i przypomina swoim przebiegiem polskie patriotyczne zrywy, w których walczący w imię idei byli zwykle mniej liczni i słabo uzbrojeni.

W polonijnej wojnie przeciwników lustracji z jej zwolennikami chodzi jednak o coś więcej niż tylko o ujawnienie kanalii, które za pieniądze donosiły na działaczy niepodległościowej Polonii. Po dwóch stronach barykady stanęli naprzeciw siebie z jednej strony ci, którzy dotąd pełnili, lub próbują pełnić w australijskiej Polonii rolę autorytetów moralnych i politycznych, po drugiej zaś grupka działaczy Solidarności, więźniów politycznych i osób represjonowanych przez komunistyczny reżim w PRL, bez wpływów i koneksji.

Na czele tej armii antylustratorów stał jeszcze do niedawna pezetpeerowski aparatczyk, zawsze potulnie wykonujący rozkazy „wadzy” i zdalnie sterowany przez dyplomatów płynnie mówiących po rosyjsku.

Powszechnie wiadomo, że od 1944 roku środowiska Polonii na całym świecie były przedmiotem intensywnych działań operacyjno-rozpoznawczych MSW, MSZ i WSW, a według informacji przekazanych przedstawicielom Australijskiej Grupy Lustracyjnej przez marszałka Senatu Bogdana Borusewicza można przypuszczać, że około 100 000 osób było „oddelegowanych” przez służby specjalne do wykonywania zadań poza granicami Polski.

Trudno jest logicznie wyjaśnić lustracyjną alergię, na którą zapadli niektórzy prezesi i członkowie Prezydium Rady Naczelnej, organizacji o chlubnej antykomunistycznej tradycji, brzydzącej się kolaboracją z peerelowskim rządem i bezwzględnie napiętnującej wszelkie formy współpracy ze specjalnymi służbami komunistycznego reżimu.

Wprawdzie ta prokomunistyczna i antylustracyjna metamorfoza nastąpiła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki podczas kadencji prezesa z pezetpeerowskim rodowodem, to jednak, czy wszyscy inni zdali się zwieść dźwiękom jego „czarodziejskiego fletu”?

Tak czy inaczej po symbolach niepodległościowej Polonii nie zostało dziś nic oprócz odznaczeń suto zdobiących piersi działaczy, w tym i tych, których prezydent Kwaśniewski nagrodził w ten sposób za kolaborację z komuną.

Z powodu wściekłej antylustracyjnej propagandy mającej wyraźne cechy personalnej wendetty wobec osób zachęcających do aktywnego włączenia się w promowanie działań na rzecz lustracji, melbourneńska Polonia z zainteresowaniem oczekiwała spotkania Pana Mirosława Chojeckiego, który między innymi miał przedstawić swój punkt widzenia właśnie na temat lustracji.

Można przypuszczać, że melbourneńskim antylustratorom wypowiedź Mirosława Chojeckiego raczej nie przypadła do gustu. Tym bardziej, że M. Chojecki nie potępił lustracji, nie zdeprecjonował archiwów IPN-u, i był przeciwko przebaczaniu zdrajcom.

W związku z antylustracyjnym nastawieniem polonijnych mediów i silnym wpływem wywieranym na nie przez kręgi zainteresowane ochroną nietykalności funkcjonujących w Polonii agentów i współpracowników SB, tym, którzy nie mogli osobiście być na spotkaniu z p. M. Chojeckim w Domu Polskim w Rowille w Melbourne, polecamy zapoznanie się z treścią jego wypowiedzi zarejestrowanych przez obecnych na spotkaniu reprezentantów Australijsko-Polskiego Towarzystwa Historycznego. www.polishhistoricalsociety.org.au

Cytaty z wypowiedzi Mirosława Chojeckiego:

Wolność słowa
Jest to logicznie rzecz biorąc wolność rozpowszechniania informacji. W Polsce zaczęła się ona wraz ze zniesieniem cenzury 1 lutego 1990 roku, kiedy to Sejm uchwalił ustawę o zniesieniu cenzury.

My jednak nie dorośliśmy do wolności słowa, do tej odpowiedzialności za publikowane słowo, gdyż nadal wolno jest bezkarnie mieszać z błotem każdego. Robi się to codziennie w środkach przekazu. Zarówno publicznych, które pracują dla państwa, jak prywatnych, które pracują dla biznesów, społecznych, które pracują dla Kościoła, a także elektronicznych. Szczególnie w tych ostatnich, gdzie informacje są najszybsze i których siła rażenia jest ogromna.

Moje słuszne poglądy na lustrację
Brak jej po 1989 roku wpłynął dosłownie na wszystko co dzieje się obecnie w Polsce. Nawołuje się obecnie do lustracji jedynie tzw.”płotek”, dziennikarzy, aktorów, pisarzy, ludzi mało ważnych dla życia społecznego, dla przyszłości. Milczy się zupełnie na temat lustracji biznesmenów, rzeczywistych potentatów finansowych, którzy dzięki temu, że lustracji nie ma, dorobili się wielkiej “kasy”, i którzy mają ogromne wpływy.

Co do mnie, to dostałem z IPN-u 4 tysiące stron dokumentów przygotowywanych przez SB od 1976 do 1986 roku. W 1976 roku wyrzucono mnie z pracy w Instytucie Badań Jądrowych, gdyż SB wysłało do dyrektora Instytutu anonim, że chcę wytruć część mieszkańców miasta. Prokuratura wszczęła śledztwo, prowadzono wyjaśnienia. W rozmowie z SB padła prośba, aby nasza rozmowa pozostała przy obu stronach, aby ich z nikim nie omawiać. Powiedziałem, że zgoda. I z tego właśnie zrobiono całą sprawę. (jaką, pan Chojecki nie wyjaśniał przyp. autorki)
Dalej dość lekko i humorystycznie p. Chojecki ustosunkował się do wielu treści zawartych w jego aktach, szczególnie do niektórych mniej sprawnych działań SB. Podał przykład tego jakie trudności SB-cy mieli w założeniu u niego podsłuchu.


Co myślę o TW (tajnych współpracownikach)
Tajnych współpracowników można podzielić na trzy grupy:
- ofiary złamane przez SB
- osoby wypełniające z entuzjazmem to zadanie (jednego mogę wskazać, zresztą
były żołnierz AK, niestety)
- ci, którzy donosili ze względu na pełnione funkcje np. przewodnik wycieczki
zagranicznej, czy pracownik biura kadr.

Dyskusja:(wypowiedzi nieautoryzowane)

Monika Wiench - “Podziwiam poczucie humoru pana Chojeckiego, ale go nie podzielam. Mnie, gdy czytałam w czerwcu br. własne akta w Instytucie Pamięci Narodowej, nie było wcale do śmiechu. Przeciwnie, robiło mi się niedobrze.
(Monika Wiench posiada status osoby pokrzywdzonej – przyp. autorki)

Polemizowano też z oceną “ludzi złamanych przez SB”. Jeden z dyskutantów kategorycznie stwierdził, że „Jest to po prostu podłe i nie ma tu żadnych okoliczności łagodzących”.

Krzysztof Łańcucki - ”lustracji używa się wówczas, gdy się chce ludzi wykończyć”

Monika Wiench - „ Dla mnie, jedynym usprawiedliwieniem wydawania rodziny, przyjaciół, kolegów, może być fakt choroby psychicznej, tego, że ktoś pod wpływem ciężaru warunków więziennych, czy innych nacisków, rozchorował się psychicznie. Innego usprawiedliwienia nie ma. A ci inni, tak zwani „złamani przez SB”, są jedynie godni pogardy”

Mirosław Chojecki jest zdania, że w aktach nie ma materiałów fałszywych. Kwestia braku w dokumentacji to inna sprawa.

Monika Wiench - ”Panie Mirosławie, jaka jest w Pana ocenie wartość teczek, którymi dysponuje Instytut Pamięci Narodowej”

Mirosław Chojecki - Są one niezwykle ważne dla Polski i Polaków, bez nich nie moglibyśmy poznać historii Polski, choć nie mogą być one oczywiście jedynym źródłem do opisania historii Polski.

Celina Słodowy - „Przyznam, że będąc jeszcze w Polsce złamałam się, nie mogłam dłużej żyć w tamtych warunkach. Podjęliśmy z rodziną decyzję o wyjeździe, ale w Australii byłam jeszcze długo zaangażowana w sprawy polskie. Zbierałam pieniądze na pomoc dla Polaków, pracowałam w Radzie Naczelnej i w społecznym radiu. Potem jednak odsunęłam się, bo jestem zniesmaczona grzebaniem w czymś co jest dla mnie stratą czasu i energii. W Hiszpanii na przykład ludzie ze sobą bardzo skłóceni potrafili przejść nad tym do porządku dziennego i zacząć budować. Dlaczego nie możemy brać przykładu z Hiszpanii? Były naciski na mnie, że powinnam się oczyścić, bo jestem na wiadomej liście, ale ja tego robić nie będę.”

Odpowiedź p. Chojeckiego skierowana bezpośrednio do Celiny Słodowy:
„Proszę Pani, sprawa studiowania teczek lub nie, jest sprawą każdego indywidualną.
Mogę tylko powiedzieć, że my, jako Polacy, myśmy zbyt często wybaczali”
(koniec spotkania w Rowville-przyp. autorki)

Na zakończenie dygresja, do której zainspirowała mnie wypowiedź prezesa Łańcuckiego, który stwierdził, że lustracji używa się gdy chce się ludzi wykończyć.
Święte słowa dobrodzieju, chciałoby się krzyknąć. Przecież to nikt inny, tylko Pana zaufany, utalentowany specjalista od nurkowania swobodnego, szyfrogramów i podsłuchów podwodnych, Włodzimierz Walter Wnuk, oskarżał organizatorów obchodów 25- lecia Solidarności w wiktoriańskim Parlamencie o to, że są agentami. Zapomina się jednak, że wszyscy członkowie Zarządu Australijsko - Polskiego Towarzystwa Historycznego, których nazwiska znalazły się na Liście Wildsteina poddali się autolustracji. Z tego też powodu cały Zarząd Australijskiej Grupy Lustracyjnej uczynił to samo. Nie wiem czy do Pana wreszcie dotarło, że są to ludzie czyści, politycznie nieskazitelni, czego o ich oskarżycielach z tzw. „zorganizowanej Polonii” powiedzieć niestety nie można.

Otóż, aby lustracja nie była wykorzystywana do, jak to Pan powiedział, „wykańczania ludzi”, ludzie niewinnie oskarżeni o współpracę zostali zmuszeni do autolustracji, gdyż to ich o taką współpracę pomówili działający w Polonii rozwścieczeni antylustratorzy. Nota bebe, sam Pan był nie tylko zafascynowany odkryciami z Listy Wildsteina, ale jako pierwszy w Melbourne rozpowszechniał Pan informacje na temat osób, które udało się Panu na tej liście odnaleźć, o czym natychmiast poinformował mnie Pan osobiście.

W tym „wykańczaniu ludzi”, jak na razie Rada Naczelna jest nie do pobicia, bo są w niej ludzie torpedujący oczyszczanie Polonii ze szpiegów i donosicieli. Nie kto inny, tylko były prezes RN w swoich sprawozdaniach i wystąpieniach publicznych szkalował i lżył działaczy Solidarności, więźniów politycznych, internowanych i osoby represjonowane przez komunistyczny reżim w PRL tylko za to, że odważyły się domagać ujawnienia prawdy o swoich oprawcach. Jednocześnie odmawiał im przy tym prawa do obrony. Dziarsko w tej kampanii towarzyszył ochraniający go, wymieniony wcześniej nurek, awansowany z ramienia Federacji wiktoriańskiej do RN, obecny członek RN, radia 3ZZZ i Tygodnika Polskiego.

Na stronie internetowej Rady Naczelnej ośmielono się nawet, bez uprzedniego zweryfikowania, opublikować oszczercze podejrzenia pod adresem osoby, która nie tylko poddała się autolustracji, ale jako jedna z nielicznych otrzymała dostęp do archiwów IPN i jest w posiadaniu kopii dokumentów zawierających nazwiska jej prześladowców i donosicieli.

Niestety w obecnej sytuacji jedyną drogą dokonania lustracji w Polonii jest tzw. lustracja od dołu. Oznacza to, że w oparciu o art.22 ustawy o ujawnieniu dokumentów z dn.18.10. 2006 każdy uczciwy i prawy Polak powinien uznać za swój patriotyczny obowiązek złożenie wniosku o dostęp do swoich dokumentów znajdujących się w archiwach IPN, poprosić o odtajnienie nazwisk oficerów prowadzących i tajnych współpracowników, a następnie te nazwiska opublikować.

Do tego powinni się czuć zobowiązani wszyscy polonijni działacze, którzy winni złożyć dobrowolne oświadczenia lustracyjne i zwrócić się do IPN o ich weryfikację. Jeżeli tego nie uczynią, pozostaną osobami politycznie niewiarygodnymi i niegodnymi pełnienia swoich funkcji.

Przy okazji warto przypomnieć, że to dzięki desperackiej, pełnej determinacji walki Australijskiej Grupy Lustracyjnej, jedynej na świecie zorganizowanej grupie emigracyjnych działaczy solidarnościowych, więźniów politycznych, internowanych i osób represjonowanych przez komunistyczny reżim, która aktywnie walczyła o znowelizowanie lustracji, w nowej ustawie ułatwiono proces składania wniosków o autolustrację do IPN.

Obecnie można je złożyć bezpośrednio wysyłając z kraju zamieszkania do odpowiedniego oddziału IPN, uwierzytelniając jedynie swój podpis w obecności sędziego pokoju, a nie jak to było w poprzedniej wersji ustawy w obecności pracownika polskiej placówki dyplomatycznej.

Dlatego Panie Łańcucki, im szybciej Pan to zrobi i zachęci innych, tym lepiej dla Polonii i gorzej dla emigracyjnych komunistycznych szpiegów i kolaborantów. Zamiast pasjonować się czyjąś listą będzie mógł Pan czytać donosy i meldunki, które przez 50 lat Pana działalności składali na Pana za pieniądze Ci, których dzisiaj jeszcze nazywa Pan swoimi współpracownikami.

Elżbieta Szczepańska
13.09.2007

Wersja do druku

Profesor - 17.09.07 7:17
Szanowna Pani,
Z zainteresowaniem zapoznalem sie z trescia drugiej czesci Pani tekstu pt."Zanim podasz im reke".

Szczegolnie wazne byly dla mnie wypowiedzi pana Chojeckiego, radze wszystkim dokladne ich przestudiowanie.

Osobiscie nie widze mozliwosci zmiany sytuacji w Polonii przez najblizsze 10 lat, no ale moze sie myle.

Odnosze wrazenie, ze obecne struktury polonijnych organizacji nie spelniaja oczekiwan wielu ludzi ale czyz to nie do tych ludzi nalezy zmienienie tego chorego status quo ?!

Andrzej - 16.09.07 15:19
Pani Elzbieto przeciez ta strona to www.replika.com.au

Dziekuje, troche mi rozjasnila Pani horyzonty. Nic dziwnego, ze Pani nie drukuja i potepiaja jakbym to ja byl na ICH miejscu to tez serdecznie bym Pani znienawidzil ale nie jestem wiec podziwiam, ze chce sie Pani tak szarpac.

Prosze sie jednak nie zniechecac "spiewak zawsze jest sam".

Plusy sa zawsze dodatniem i ujemne Andrzej Gwiazda czekal 18 lat, Bolek jeszcze czeka na wizyte historii.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

12 Maja 1970 roku
W Londynie zmarł generał Władysław Anders (ur. 1892)


12 Maja 1981 roku
Został zarejestrowany Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych Solidarność


Zobacz więcej