Sobota 11 Maja 2024r. - 132 dz. roku,  Imieniny: Igi, Mamerta, Miry

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 29.11.07 - 16:48     Czytano: [1668]

Magiczna noc...

świętego Andrzeja




W dniu świętego Andrzeja pannom z wróżby nadzieja, bo święty Andrzej wróży szczęście i szybkie zamęście.

Londyn jak na ironię sprzyja samotności, próbie ocalenia ludzkich związków, ale także i narodzinom sztuki miłości, wyzwoleniu potężnej siły, która drzemie w każdym człowieku. Dzięki niej we wszystkim potrafimy dostrzec nadzieję oraz czujemy, jak u naszych ramion wyrastają nam skrzydła. Nie są tak imponujące i widoczne jak te, które posiadają zastępy anielskie, ale równie lekko unoszą nas nad ziemią. Tą zachodzącą w nas zmianę, zrozumie i dostrzeże jedynie tylko ten, kto choć raz w życiu się zakochał, podzielił się sobą z innymi, lub doświadczył zmysłowego nałogu. Mimo, że logika serca jest niedorzeczna, to przecież istnieją takie szczyty, których w żaden sposób nie zdobędziemy sami, to jednak nie zastąpiony, konieczny i niezwykle potrzebny jest ktoś, kto będzie nas wspierał, kto będzie nam towarzyszył na trudnym, życiowym szlaku, kto będzie nas rozumiał i przede wszystkim bezgranicznie kochał takimi, jakimi jesteśmy.

Bez miłości jesteśmy nadzy, ubodzy, czujemy się bezsilni i niepotrzebni. Nasza codzienność nawet w najbardziej pogodny i słoneczny dzień wydaje się być nam szarą i pozbawioną blasku, a co za tym idzie celu i sensu. Każdy z nas, jak powietrza i wody potrzebuje i pragnie prawdziwej, oddanej, cierpliwej miłości, która wszystko przetrzyma i nigdy nie ustanie, nie uniesie się gniewem, nie szuka swego i nie pamięta złego. Nikt z nas nie dostanie jej jednak w urodzinowym prezencie, nie kupi w sklepie z najbardziej wykwintnymi rzeczami. Natomiast może spotkać ją za rogiem dobrze znanej ulicy, w najmniej oczekiwanym momencie, w pracy, w podróży, na balu i w metrze.

Przed nami właśnie taki wspaniały bal a na nim obietnica przepowiedni przyszłości. W tą szczególną, listopadową noc warto pokusić się o szczyptę fantazji i wybrać się na Andrzejki. Kto wie, może już tam..., a jeśli jednak nie, to niech wróżba z trzydziestoma karteczkami, z których każda będzie zawierała imię przyszłej żony lub męża, przybliży nas do odnalezienia swojej drugiej połowy.

Katarzynki i Andrzejki to hucznie obchodzone święta zarówno w czasach dawnych, jak i dziś. Staropolskie Katarzynki będące dniem wróżb dla mężczyzn obchodzono w noc z dwudziestego czwartego na dwudziestego piątego listopada. Ten szczególny czas obfitował w zabawy i wróżby dotyczące przyszłego ożenku i poszukiwań życiowej partnerki. W myśl przysłowia “w noc świętej Katarzyny pod poduszką są dziewczyny”, wierzono, że wylosowane o poranku jedno imię z pośród trzydziestu innych umieszczonych na oddzielnych karteczkach i ułożonych pod poduszką, będzie imieniem przyszłej żony. Ponadto mężczyźni pragnący ożenku i natchnieni strzałą Amora pod poduszką kładli również części kobiecej garderoby, sekretne pawie pióra inne rzeczy skojarzone z kobiecością, by uchylić rąbka tajemnicy i dowiedzieć się jakimi zaletami będzie obdarzona ich wybranka.
Z czasem święto Katarzynek zostało skutecznie wyparte przez rozpowszechnione w Europie Andrzejki, które obchodzono z równym szaleństwem, jedząc, pijąc, tańcząc i przede wszystkim poddając się rozmaitym wróżbom. Do najważniejszych i najbardziej rozpowszechnionych należy wróżba z kluczem, przez, który dziś leje się roztopiony wosk, ale dawniej przez sekretne ucho przelewano na zimną wodę ołów, ufając , że z powstałego ołowianego, lub woskowego tworu będziemy mogli odczytać tajemną wiedzę skupioną wokół miłości, partnera, ale także przyszłego zawodu i pracy. Klucz od zawsze był symbolem tajemniczości, przypisywano mu rolę powiernika ludzkich sekretów, ponieważ z jego pomocą można otworzyć i zamknąć najpilniej strzeżoną tajemnicę. W andrzejkową noc, właśnie za pomocą klucza, możemy znaleźć drogę ku swojemu przeznaczeniu. Wystarczy tylko chęć do zabawy i nasza wyobraźnia skutecznie podpowiadająca nam niejedno rozwiązanie, dodająca nam odwagi i wiary w osiągnięciu zamierzonego celu.

Inną drogę ku małżeństwu wskazywał ustawiony w długi rząd sznur butów, które zmierzały ku drzwiom wyjściowym. Obraz ten przypomina gęsią kolejkę, przy czym ustawiony, ostatni trzewik przemieszczał się na początek ogonka. Następnie, buty kolejno zmierzały ku wyjściu, które symbolizowało rychłą zmianę stanu cywilnego. Właścicielce buta, który pierwszy przekroczył umowną granicę progu, w nadchodzącym, nowym roku przepowiadano wyjście za mąż. Wbrew temu, że podejmując decyzję o ożenku należy kierować się sercem i rozsądkiem, aby przekonać się, czy nasza wybranka lub wybranek darzą nas prawdziwym, szlachetnym uczuciem, należy pokusić się o wróżbę z wodą i orzechami.

Na współczesnym balu również możemy pozwolić sobie na taką zabawę, a wtedy Duch świętego Andrzeja otoczy nas szczególną aurą, gdy puszczone na wodzie dwie łupiny orzecha, w których tlić się będą płomienie świec, niczym żar naszych serc, podpłyną do siebie, lub przeciwnie, oddalą się w dwie różne strony. Jeżeli orzechy zetkną się z sobą, tworząc spójną całość, wróżba będzie zwiastowała dozgonną, wieczną miłość, silniejszą i trwalszą niż śmierć. Natomiast, kiedy uciekną od siebie, podążając swoimi drogami możemy się spodziewać rozpadu związku i utraty ukochanego. Nie martwy się tym jednak, ponieważ już po chwili możemy się poddać kolejnej próbie paląc ogień. Wystarczy pomyśleć sobie życzenie, a następnie zapalić dwie zapałki. Nasze pragnienia mogą spełnić się tylko wtedy, jeżeli płomienie będą zmierzały “ku sobie”. W przeciwnym wypadku z przystąpieniem do realizacji marzenia trzeba będzie poczekać do kolejnego balu andrzejkowego. Wtedy ponownie będziemy mogli uzyskać odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania.

Paulina była stuprocentową kobietą. Piękna, zgrabna, filigranowa i zawsze starannie ubrana. Po marchewkę do sklepu biegła w szykownym kostiumie i butach na szpilkach. Z niespotykaną pieczołowitością otaczała uczuciem swoich bliskich i dzieci, dbała o rodzinny nastrój w domu. Była bardzo wrażliwa i odpowiedzialna, jej przyjaciel i zarazem sąsiad zwykł o niej mówić, że prawdziwa z niej baba. Był przekonany o tym, ze znajomość z nią w życiu codziennym jest bardzo wartościowa. Nie miała jednak przysłowiowego szczęścia w miłości, ale z powodzeniem rekompensowała je interesująca praca i posiadłość na peryferiach miasta. Przynajmniej takie odnosiła wrażenie, ponieważ przywykła do weekendów, andrzejkowych wieczorów i sylwestrowych nocy spędzanych samotnie w zaciszu swojego salonu, z wzrokiem utkwionym w ogniu kominka. Podobała się wielu mężczyznom, ale nie pozwalała sobie na szczęście bycia razem. Żyła z dnia na dzień, przede wszystkim dla dzieci i swojej pracy, w której błyskawicznie zdobywała kolejne szczeble kariery. Wydawało się, ze drabina sukcesów nie ma końca. Nie dostrzegała nikogo i niczego zza swojego redaktorskiego biurka.

W andrzejkowy wieczór zapukał do niej znajomy sąsiad. Była w domu sama, nastoletnie dzieci rozbiegły się po urządzanych w domach przyjaciół hucznych balach. Jak zwykle wsłuchiwała się w znajome dźwięki ulubionej muzyki, popijając białe wino i delektując się cygarem. Miała taką rzadko spotykaną słabość i zamiłowanie, przywiezione podczas ostatnich wakacji na Kubie. Wybrała się tam z koleżanką z pracy. Miały podrywać facetów, tymczasem tylko raz wyrwały się z pod pieczy gabinetów masaży, kosmetyczek, sauny i niezwykle zdolnych fryzjerów, którzy zajmowali się nimi, niczym prawdziwymi gwiazdami. Stać ją było na takie atrakcje, odkąd zamieszkała i podjęła pracę w Nowym Jorku. Dzięki temu też, jak na ironię rozstała się ze swoim mężem. Rozdzielił ich trudny kryzys i konflikt interesów. Od tamtego czasu minęły już dwa lata, a ona ciągle była sama, jedynym mężczyzną, który przekraczał próg jej mieszkania był najbliższy sąsiad Adam. Wysoki, dobrze zbudowany, o kilka lat od niej starszy. Emanował z niego dziwny spokój, Paulina myliła go ze znudzeniem. Był miły, uprzejmy, ale prawie nigdy się nie uśmiechał. Zawsze czujnie jej słuchał, jakby analizował każde jej słowo, jakby poddawał je próbie. Pod pewnymi względami byli bardzo podobni do siebie. Obydwoje zostali kiedyś porzuceni, obydwoje obawiali się ponownie kogoś pokochać. Z każdym dniem więdli i usychali niczym rośliny pozbawione słońca i wody.

W ten andrzejkowy wieczór stał niczym grecki posąg w progu jej domu, czekając na zaproszenie. W prawej dłoni trzymał bukiet białych kwiatów a w lewej butelkę wybornego szampana, najlepszego jaki udało mu się zdobyć, w ciągu pół godziny, w której podejmował decyzję o niezapowiedzianych odwiedzinach. Przyjęła go niezwykle chłodno, ale pozwoliła mu gościć w jej zimnym salonie, mimo wyraźnego w kominku płomienia. Nie miała ochoty na przelotny, chwilowy romans a wizyta Adama o tym zwiastowała. Poddała się jednak jego woli. Najpierw podziękowała za kwiaty, układając je w szklanym wazonie a potem przygotowała kieliszki na szampana.

Pierwszy toast wznieśli za swoje zdrowie, szczęście i powodzenie na gruncie zawodowym, drugi za miłość, dopiero przy trzecim uczcili iskrzące się uczucie między nimi, jak na zamówienie potwierdzone wróżbami. Oboje obawiali się z tym co najważniejsze przed sobą zdradzić, chociaż od miesięcy wodzili za sobą spojrzeniami, próbując uwolnić myśli o sobie. W andrzejkowy wieczór Adam zdobył się na odwagę, by jej powiedzieć o tym jak bardzo ją podziwia i ceni, jaka jest piękna i wyjątkowa i jak bardzo pragnąłby zasypiać i budzić się przy niej każdego poranka. Była oczarowana i wzruszona jego wyznaniem. Podobał jej się od dnia, w którym się poznali. Doskonale pamiętała, że po raz pierwszy wtedy w Londynie widziała śnieg. Był puszysty i niespotykanie nietrwały. Znikał zanim zdążył zderzyć się z powierzchnią ziemi. Obawiała się, że taka właśnie może być jej znajomość z Adamem. Tym razem jednak postanowiła zaufać przede wszystkim sobie, uwierzyć w swoje szczęście, w odwrócony los, który postanowił uśmiechnąć się w jej stronę.

Widziałam ich wczoraj w parku a potem w galerii sklepów na Manhatanie. Adam pomagał jej znaleźć odpowiednią suknię na tegoroczny bal andrzejkowy. Zatrzymałam się przy nich na chwilę, byli bardzo szczęśliwi. Paulina żartowała na temat wróżb andrzejkowych, które potwierdziły, że warto uwierzyć w miłość. Rok temu klucz wywróżył jej stetoskop, który mógłby być zinterpretowany jako narzędzie niezbędne do uprawiania zawodu lekarza, ale ona nie wierzy, że ta wróżba się spełni. Zresztą ma już wspaniały zawód, jest dziennikarką. Wyglądała radośnie i promiennie, równego kroku dotrzymywał jej Adam.

Wybierzmy się na bal w noc trzydziestego listopada. Pozwólmy sobie na beztroską zabawę i wieczór pełen magii. To szczególny czas i wielka szansa poznania kogoś, kto ma również dosyć swojej samotni. Niech ten wieczór i noc będą wyjątkowym świętem i niech się spełnią wszystkie dobre wróżby, nawet te najbardziej nieprawdopodobne. Uwierzmy w to, że wszystko może się spełnić, że wszystko jest możliwe, jeżeli tylko tego zapragniemy i podejmiemy działanie, by nasze pragnienie urzeczywistnić a potem postarajmy się w szczególny sposób, by niczego nie stracić. Podlewajmy nasze “rośliny”, nie odmawiajmy im promieni słońca, otoczmy je miłością i “zachowujmy się na pierwszej randce tak, by nie sposób było nam odmówić następnej”.

A kiedy przyjdzie taki dzień, który przyniesie zwątpienie, potraktujmy go z “przymrużeniem oka”, jak andrzejkową wróżbę, bo przecież wiemy, co w życiu jest najważniejsze. Cieszmy się, że nie jesteśmy sami, że ktoś czuwa nad naszym snem i pyta nas o miniony dzień. Razem przeżyjemy nie jedną zamieć, przetańczymy nie jeden bal. Istotne jest to, by był ktoś, kto będzie mógł deptać nam po palcach, a potem, słodko przepraszać za to, że nas kocha, że jesteśmy dla niego ważni a nie za to, że jest inny i nie potrafi tańczyć. Niech się leje wosk, rzucajmy za siebie buty, niech fruwają pocięte w paski karteczki, wiją obierki jabłek a my śmiejmy się i bawmy, bo właśnie po to tutaj przyszliśmy.

Małgorzata Bugaj - Martynowska

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

11 Maja 1034 roku
Urodził się Mieszko II, król Polski w latach 1025-1034.


11 Maja 1944 roku
Rozpoczęła się bitwa o Monte Cassino.


Zobacz więcej