Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 27.01.11 - 13:41     Czytano: [2857]

Dział: Głos Polonii

Emigranci

Niezliczone są powody ludzkich wędrówek. Wraz z rozwojem cywilizacji, z pokonywaniem różnorodnych barier, znoszeniem granic państw a także i granic kulturowych, przemieszczamy się częściej i chętniej.
Różne są oblicza, skale, przebieg i skutki naszych podróży. Można by pokusić się o wniosek, że tyle jest obrazów tychże wędrówek, ilu chętnych, którzy je uprawiają. Moje skromne doświadczenie wyrosłe na bazie obserwacji i lat spędzonych po za granicami Ojczyzny, podsunęło mi kilka myśli zebranych wokół tego zjawiska.

Emigracja zabiera poczucie szczęścia, wolności, chociaż tylko z pozoru może nam się wydawać, że jesteśmy wolni, od miejsc, które postanowiliśmy opuścić.
Z upływem czasu, wraz z rozwojem poznawania obcej kultury zaczynamy dostrzegać sens i wartość tego, co zostało za nami w kraju. Nasza tożsamość, poczucie przynależności, nasz kod językowy i możliwość wyrażania w nim naszych uczuć oraz myśli, nasze korzenie dzięki, którym wyrośliśmy kształtując własną osobowość, smaki i zapachy pochodzące z odległych czasów dzieciństwa, które drzemią w nas na zawsze, chociaż nie wszyscy i nie zawsze chcą przywoływać o nich myśli. Wreszcie emigracja w pewnym sensie zabiera a już z pewnością oddala nas od naszych bliskich i najbliższych, najukochańszych.

Okradamy siebie i ich z wzajemnych relacji. Z wzajemnego obcowania, nieskończenie długich rozmów, jakże istotnych i zbawiennie wpływających na rozwój więzi społecznych.
Tracimy bezpowrotnie czas w wyniku, którego poznajemy się wzajemnie, bo przecież człowiek poznaje siebie i innych przez cały proces istnienia a zdobywana w ten sposób wiedza stanowi część dziedzictwa kulturowego przekazywanego z pokolenia na pokolenie.

Emigracja to świecąca, krucha bańka mydlana obiecująca i czasem dająca namiastkę lepszego bytu, ale w dłuższej perspektywie odbierająca nam dużo więcej rzeczy, spraw, doznań, które potem zmieniają się w zatraconą, zaniedbaną a przecież ważną sferę życia. Tęsknimy do niej, aspirujemy, na próżno łudzimy się zmianami, które mogłyby nastąpić bez naszego udziału.

Często brakuje nam odwagi, wiary w powodzenie poza kręgami, do których zdążyliśmy przywyknąć. Częściej jednak pomysłu na siebie i na tych, z którymi dzielimy życie a także cierpliwości i chęci.
Drzemie w nas jednak na zawsze marzenie i licho zarysowany plan powrotu za jakiś bardziej lub mniej określony czas.
Czas ukryty za murem, którego granica się przesuwa.
To niezwykłe szczęście aby mieć marzenia, aby snuć plany. To wielkie wyróżnienie od losu, jeśli nie brak nam odwagi, by o nich mówić, by o nich trąbić niczym zastępy anielskie.

Znam ludzi, którzy mieszkają w Londynie od kilku lat i takich, którzy przyjechali tutaj zaraz po wojnie. Tych co mają po trzydzieści, czterdzieści lat i tych, którzy już dawno przekroczyli sześćdziesiątkę a może i nawet siedemdziesiątkę. Takich, którzy przyjechali tutaj z powodów politycznych lub innych, związanych z robieniem kariery zawodowej lub chęcią poznawania świata, zatapiając się u kresu swojej podróży.
Takich, którzy wychowali się tutaj a dzisiaj bardzo słabo mówią po polsku, chociaż ich rodzice a nawet dziadkowie byli rdzennymi Polakami.
Znam też takich, którzy przyjechali tutaj za przysłowiowym chlebem, za poprawą swoich warunków bytowych, ponieważ nie radzili sobie ze swoją sytuacją materialną w kraju. Dzisiaj są tutaj całymi rodzinami i rodzą im się kolejne dzieci, bo dosięga ich szczególny rodzaj bożego błogosławieństwa a ich byt zdecydowanie uległ ku polepszeniu.

Niestety są też tacy, którzy z powodu emigracji musieli się rozstać ze swoimi żonami i pociechami. Uczynili to na kilkumiesięczną bądź kilkuletnią chwilę lub już na zawsze ich drogi życiowe będą podążały w przeciwnych kierunkach.
Każdy z nich stworzył tutaj coś na kształt rodzinnego domu, w którym iskrzy się miłość poplątana ze złością, tęsknotą i zdrowym rozsądkiem.
Tak wiem..., dom tworzą ludzie a nie miejsca. Jednak oderwanie od korzeni czyni człowieka bezdomnym, samotnym, porzuconym i ofiarowuje mu stan emocjonalnej szarpaniny, niestałości, zagubienia oraz nicości. Wszyscy Ci, których udało mi się tutaj wymienić mają na obczyźnie swoją namiastkę polskości, począwszy od znajomości wśród Polonii, dostępie do polskich mediów, książek a nawet prasy, polskich ośrodków kulturalnych, wartości, po krzepienie rodzimych tradycji, szczególnie tych, które związane są ze świętami, bo inne z czasem straciły na swojej istocie, po polskie szkoły, sklepy, kluby czy restauracje.
Słowem my Polacy z pokolenia na pokolenie stworzyliśmy tutaj coś na kształt polskich gett z taka różnicą, ze z polskich gett w Londynie zawsze i wszędzie możemy się swobodnie bez najmniejszych sankcji wydostać, wyjechać, przeprowadzić, wszystko zmienić i nawet wrócić do siebie, do kraju do prawdziwego domu jakim jest Ojczyzna.
Nasze getta stworzone są przez nas i dla nas. Mówimy w nich po polsku, oczywiście nie liczę coraz częstszych przypadków, w których na plan pierwszy wysuwa się zniekształcony, bogaty w nieudolne zapożyczenia nasz ojczysty kod lub po prostu język angielski nie zawsze w godnym i chlubnym wydaniu. Oczywiście nie mam tutaj na myśli całej rzeszy ludzi, która wspaniale, wybornie i wręcz doskonale opanowała swój drugi język a wraz z nim wszelkie reguły dobrego wychowania i normy funkcjonowania w brytyjskiej społeczności.

My Polacy nie stosujemy między sobą przemocy, ale z powodu braku więzi między nami nie wspieramy się również w chwilach trudnych, chwilach ciężkich. W tym sensie pozostajemy niezwykle biedni i ubodzy, ale wydajemy się być szczęśliwi i zadowoleni. Z pewnością w wielu przypadkach stanowi to szczerą prawdę, jednak w proporcjonalnej ilości także konieczność będącą skutkiem decyzji, skutkiem wyboru życia na emigracji.
Cóż zawsze możemy wrócić. Kusi teza, która wydaje się być realna jak na zawołanie.

Sprawa jednak komplikuje się tylko w jednym, jedynym momencie, kiedy do głosu dopuścimy pytanie: „Czy wszyscy naprawdę mogą wrócić, zawrócić z tej drogi jeśli tylko tego zapragną”?
Zaraz w tym miejscu przypomina mi się dziś kultowy już film „Szczęśliwego Nowego Jorku” bardzo trafnie oddający rzeczywistość i bardzo złożoną problematykę polskiej emigracji, która sprowadza się do powinności, zobowiązań, zależności, kontraktów a w konsekwencji wielu z nas skutecznie odcina możliwość odwrotu mimo, ze serce i dusza rwą się niczym uwięziony w pułapce ptak tak chętny i spragniony lotu.
Emigracja wydaje się być osobliwą pułapką, gdzie przynętą jest fascynacja tym co nieznane. Nie potrafimy wyważyć istoty i potrzeb integracji z nowym krajem, z otoczeniem, z mieszkańcami i uświadomić sobie, że wymienione tutaj zmiany społeczne, są procesami długimi i złożonymi. Dodatkowo uwarunkowanymi wspólnymi przeżyciami, relacjami, doświadczeniami oraz wiedzą na temat tego czego pokusiliśmy się dotknąć, niczym ciekawe
dziecko wyciągające dłoń po nową zabawkę.

Rozważając decyzję o emigracji nie należy jednak pominąć z całą pewnością niepodważalnego faktu, że ten rodzaj ludzkiej wędrówki ma także inny wymiar, bardzo pozytywny wymiar.
Nikt przecież nie zaprzeczy, że emigracja to rodzaj podróży, a każda podróż niesie z sobą możliwość przeżycia wspaniałej, pełnej wiedzy przygody, cudownej wyprawy, dającej nam niezrównane bogactwo, naukę i sens poznawania rzeczy dotąd nam nieobjawionych personalnie i empirycznie.
Emigracja to kulturowa podróż, to smak nowych potraw, zapach innego powietrza, zderzenie z cywilizacją, innymi społecznościami, uwarunkowaniami w nich panującymi, ładami społecznymi i normami ich funkcjonowania. To smak nowych wartości, które mogą okazać się rozwiązaniem niejednej naszej życiowej kwestii.
Emigracja może okazać się wielkim szczęściem pod warunkiem, że nie pozwolimy uczynić się jej niewolnikami. Zawsze wtedy, kiedy mamy wolny wybór, wolną wolę i dopuszczamy do głosu nie tylko nasz rozum, ale także nasze serce, wtedy nasze życie ma ogromną szansę na to, by nie zostać brutalnie pozbawione piękna. Dzieje się tak, kiedy bezlitośnie zepchniemy je ku kategoriom posiadania, zdobywania, rywalizowania. Tak trudno nie zaplanować kolejnej wyprawy na zakupy a tak łatwo jest zapomnieć, że wewnątrz naszych ciał mieszka delikatna dusza spragniona odczuwania, swobodnego oddychania, dostrzegania otaczających nas małości, sensu codzienności, radowania chwilami, które są nam dane i przez nas zastane, czerpania mądrości i ciepła z miejsc, które są nam bliskie nie dlatego, że je odwiedziliśmy, ale dlatego, że stanowią część naszej świadomości, naszego istnienia.

Nie dajmy się zniewolić przez siebie samych, bo trudno będzie uwolnić się z takiej pułapki. Powszechnie wiadomo przecież, że najtrudniej i najboleśniej osiąga się dystans wobec spraw własnych i siebie.
Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być zostawienie za sobą czegoś w rodzaju niedomkniętych drzwi. Na wypadek naszego powrotu warto pielęgnować więzi, tradycje i kulturę a w momencie podjęcia decyzji o pozostaniu na emigracji starać się całym sercem pokochać swoją nową, przysposobioną Ojczyznę, gdziekolwiek byłoby jej miejsce.

Małgorzata Bugaj-Martynowska
Londyn

Wersja do druku

Autorka - 06.02.11 20:36
Serdecznie dziekuje za komentarz. Emigracja to trudna droga, ktora czesto staje sie koniecznoscia, niemoca powrotu. To rodzaj zycia na krawedzi,czesto wbrew temu, co drzemie na dnie naszyc serc. Zycze wszystkim emigrantom, aby mogli wrocic do Ojczyzny, jesli tego pragna i, aby ich losy w kraju toczyly sie szczesliwie.

warszawiacy - 03.02.11 23:11
Duzo Polakow wyjechalo na emigracje wyslanych karnie na Sybir,do Kazachstanu czy niewoli niemieckiej by tam stracic zycie albo pracowac dla obcych.Czesc pojechala dobrowolnie aby zarobic na chleb dla RODZINY.Obecnie wszystkich polskich Emigrantow powinnismy zachecac do powrotu do Polski Ich upragnionej Ojczyzny.Spotkalismy w Rosji Polke corke zeslancow -patriotow polskich, czysto mowiaca po polsku marzaca o powrocie do Polski.Naszym obowiazkiem jest pomoc tym Emigrantom i zapewnic byt w Polsce.m dopomoz Bog,Amen.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1959 roku
Urodził się Stanisław Sojka, polski piosenkarz, instrumentalista i kompozytor jazzowy.


26 Kwietnia 1848 roku
Wojska powstańcze w Wielkopolsce odmówiły demobilizacji.


Zobacz więcej