Środa 15 Maja 2024r. - 135 dz. roku,  Imieniny: Dionizego, Nadziei, Zofii

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 06.04.07 - 11:17     Czytano: [1676]

Osłabły moce "GW"

Sowa zawsze była synonimem mądrości. Ale, gdy w „Gazecie Wyborczej” przeczytałem wywiad ks. Kazimierza Sowy z niejakim Mikołajem Lizutem na temat wewnętrznych spraw Kościoła katolickiego w Polsce, ręce mi opadły. Przecież jest to jeden z przybocznych dziennikarzy Adama Michnika, a jego gazeta słynie z tego, że sprawy Kościoła są dla niej solą w oku. Środowisko, z którego wyrosło „naczalstwo” tejże „Wyborczej” zawsze było po drugiej stronie barykady. Antenaci dzisiejszego kierownictwa „GW” to byli zawodowi rewolucjoniści, marksiści o zakutych łbach, wielbiący Józefa Stalina i jego imperium. Jeśli więc katolicki ksiądz występuje w tejże z pozycji krytyka innego księdza i jego dzieła, co rzecz po prostu cuchnie.

Ksiądz Kazimierz Sowa jest częstym gościem „Wyborczej”, która od zawsze dzieli Kościół na ten „dobry”, czyli postępowy, otwarty, tolerancyjny, europejski i jaki tam jeszcze oraz „zły” – konserwatywny, zamknięty, nietolerancyjny i przede wszystkim: nieżyciowy. „Gazeta” zapomina”, jak zwykle w takich sprawach, że „Królestwo Boże nie jest z tego świata”. I ma prawo zapominać, ba! – po prostu nie wiedzieć, bo ichnie „naczalstwo” wyrosło w zupełnie innej tradycji, w której chrześcijaństwo, a szczególnie katolicyzm, zaliczano do wrogów głównych. Ale jeśli katolicki ksiądz nie zdaje sobie sprawy, albo co gorsza – udaje, że nie wie, z kim ma do czynienia, to jest to przypadek bardzo smutny i siejący zgorszenie.

Schadenfreude księdza Sowy
Ksiądz Kazimierz Sowa w rozmowie przeprowadzonej z Mikołajem Lizutem (29 marca) rozważa sprawę marszu w obronie życia nienarodzonych (pełne wyjaśnienie, o co faktycznie chodzi, w tej rozmowie nie pada ani razu!) okazuje nieskrywaną radość, że... „osłabły moce Radia Maryja”. Objawem tego stanu rzeczy ma być fakt, że w marszu wzięło udział mniej osób, niż się tego spodziewano. Co to za radość dla katolickiego księdza? Ano, jeśli się idzie ręka w rękę z „Wyborczą”, to radość jest uzasadniona.
A ksiądz jest szczególny. Był on kiedyś prezesem katolickiego Radia Plus. Po tym radiu wszelki słuch zaginał, bo zostało sprowadzone na manowce – nie mając słuchaczy, przepuszczając na lewo i prawo zgromadzone fundusze, nie miało na rynku racji bytu. Ktoś, kto to radio prowadził, powinien poczuwać się do odpowiedzialności za taki stan rzeczy. Ale nie, żadnej skruchy, żadnej refleksji. Księdzu Sowie satysfakcję natomiast sprawia fakt, że z jakichś badań mu wynika, jakoby Radio Maryja traciło słuchaczy. O, to jest dla niego prawdziwa satysfakcja!

Takie małe, takie słabe, a jednak go się boją
Ksiądz Sowa skrzętnie liczy: „Na początku zeszłego roku toruńska rozgłośnia miała 2,5 proc. udziału w rynku (tylu radiosłuchaczy wybierało Radio Maryja każdego dnia), a od listopada jej udział spadł do 1,7 proc. O. Rydzyk stracił ok. jednej trzeciej słuchaczy. Obecnie mniej niż milion osób włącza Radio Maryja raz dziennie”. Co prawda, nie bardzo wiemy, co to za badania, ale niech mu będzie. Jeśli to prawda, to przecież jest to strata nie tyle określonego radia - które jest jedyną ogólnopolską stacją, wyrosłą całkowicie oddolnie, i trwającą mimo ogromnych przeszkód, dzięki ofiarności jego słuchaczy – co całego Kościoła w Polsce.
Rzecz warta solidnego rozważenia – jeśli to radio jest aż takie słabe i straciło aż jedną trzecią słuchaczy, to dlaczego wywołuje taki strach i taką nienawiść nie tylko wśród jego nieprzyjaciół (ma ich wielu), ale także wśród potencjalnych konkurentów? Bo ksiądz Sowa ma być ustanowionym konkurentem dla Radia Maryja. Inwestuje w niego koncern medialny ITI, tworząc kanał telewizyjny TVN z nim na czele. Ks. Sowa już jedno medium katolickie rozłożył, grzebiąc je doszczętnie, ale ITI to koncern bogaty i wyrachowany. Coś jest narzeczy, skoro występuje z taką inicjatywą. Widocznie Radio Maryja nie jest wcale takie słabe, skoro wymaga aż takich konkurencyjnych przedsięwzięć.
Księdzu zaś można tylko pogratulować owego wywiadu, w którym ani razu (!) nie pada choćby słowo w obronie nienarodzonych. Co świadczy przecież o jego wiarygodności, ponadto można mu pogratulować redaktora Lizuta – zaiste, dobry wybór. Aż trudno o lepszy. No, może tylko ks. Michał Czajkowski byłby dla niego lepszym interlokutorem. Ale, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co „Gazeta” daje. I można tylko zapytać, jaką radość można czerpać z faktu, że liczba uczestników marszu w obronie nienarodzonych zmalała?
Jeśli o. Tadeusz Rydzyk wszystko – w tym takie marsze – robi źle, to co zrobił ks. Sowa, że rzuca w niego kamieniami, korzystając usłużnie z gościny w gazecie obłudnej?

Tępienie naszej wrażliwości
Po co koncernowi ITI religijny, katolicki kanał TVN? Gdyby chodziło o głoszenie Dobrej Nowiny, do czego chrześcijanie są zobowiązani, to taki kanał mógłby istnieć od początku. I nie byłoby narzekań, że Radio Maryja jest be. Ale tu przecież chodzi o to, aby tworzyć alternatywną, „liberalną” wersję chrześcijaństwa, z osłabieniem dogmatów (lub ich częściowym odrzuceniem), osłabianiem hierarchii i zmianą nauczania. Skoro „wychowywanie” społeczeństwa, że dziecko może mieć dwie mamusie lub dwóch tatusiów i to jest fajne (a nawet fajniejsze) idzie jak po grudzie, to może oddziaływanie przez kanał religijny, pod dyrektorowaniem ks. Sowy, pójdzie o wiele łatwiej? Skoro katolicka telewizja TVN puści na przykład w rozrywkowym okienku taki program, że dwóch tatusiów doskonale opiekuje się małą dziewczynką lub małym chłopczykiem, dbając o jego nie tylko wychowanie, ale i higienę osobistą, to zostaniemy przyzwyczajeni, że to jest „normalne”. Mamy zostać uśpieni, nasza wrażliwość ma być stępiona a odruchy obronne – wręcz wytępione. Wtedy już taka telewizja w ogóle nie będzie potrzebna, a ks. dyrektor Kazimierz Sowa będzie mógł podawać w swojej wizytówce nie tylko to, że „był prezesem katolickiego Radia Plus”, ale jeszcze, iż jest „byłym dyrektorem katolickiej stacji TVN”. Prawda, że brzmi całkiem długo i ładnie?

Osłabły moce „Gazety Wyborczej”
Zamiast radować się na łamach obłudnej gazety, że „osłabły moce Radia Maryja”, ks. Sowa mógłby bardziej skupić się na innym, ważnym fenomenie. Przecież faworytem tejże gazety (więc i zapewne – faworytem księdza) była Unia wolności, partia, nazywana prześmiewczo „Mumią Wolności”. Kiedyś mogła ona liczyć na poparcie rzędu kilkunastu procent wyborców. Cóż to była za siła, której siła wpływów wykraczała znacznie poza formalne poparcie. Dziś jest to skrajny margines, który usiłuje płynąć z prądem, przyczepiając się do byle g..., ale na samodzielny byt nie ma już żadnych szans. Polacy po prostu przejrzeli na oczy, eliminując ze sceny politycznej groźnego szkodnika.
Wielkie są czynione wysiłki, aby reanimować tego politycznego trupa, także na łamach „Wyborczej”. Bezskutecznie. Być może ks. dyrektor Sowa podejmie takie wysiłki w swojej nowej telewizji. Ale i tak jest bez szans. A Radio Maryja, którego rzekomo słabnąca pozycja tak go jawnie raduje, potrafiło przeważyć szalę w ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych na stronę kandydatów, którzy jakoby nie mieli szans. Zawistna radość księdza Sowy znowu jest przedwczesna.

** ** **
Ma swoją „katolicką” działkę „Gazeta Wyborcza” i ma dyspozycyjnych kapłanów. Tych jest coraz mniej, bo okazuje się, że właśnie ci - tak usilnie przez „GW” promowani – po prostu odpadają, porzucając w świetle reflektorów stan duchowny. Można tylko ubolewać, że mimo takich bolesnych doświadczeń znajdują się jeszcze ich następcy. Ale trudno. Po czynach ich poznacie.

Łukasz Reda
Polskie Jutro

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

15 Maja 1932 roku
Urodził się Jerzy Duszyński, gwiazda powojennego kina polskiego ("Zakazane piosenki", "Skarb")


15 Maja 1926 roku
Urodził się Józef Wiłkomirski, polski kompozytor, dyrygent i wiolonczelista.


Zobacz więcej