Wtorek 14 Maja 2024r. - 135 dz. roku,  Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 31.08.07 - 11:48     Czytano: [1835]

Sierpień: początek drogi

To Solidarność po kilkudziesięciu latach ponownie wprowadziła do Polski mechanizmy demokratyczne. Politycy zawdzięczają związkowcom możliwość swobodnego działania.

Odzwierciedleniem stosunku światowej opinii publicznej do demokratycznej rewolucji w Polsce już w 1980 r. stało się powiedzenie, że na Zachodzie prawica popiera Solidarność dlatego, że jest ona antykomunistyczna, a lewica - bo to związek zawodowy.
Solidarność jako ruch społeczny stała się ikoną i znakiem firmowym przemian w całej Europie Wschodniej. Zawdzięcza to w znacznej mierze swojej wielobarwności. Jak ocenia Timothy Garton Ash w książce "Polska rewolucja. Solidarność": "(...) już w październiku 1980 na pytanie, czym jest Solidarność, nie można było odpowiedzieć po prostu - nowym związkiem zawodowym. Był to co najmniej masowy i całkowicie nowy ruch społeczny, który najlepiej można nazwać ". Zaś Andrew Nagorski genezę Solidarności dostrzega w pogłębiającej się erozji komunizmu: "potencjalna baza oporu stopniowo rosła, wykraczając znacznie poza grono weteranów ruchu dysydenckiego" ("Narodziny wolności"). Zdaniem autorów "Polskiego dramatu 1980-82" Jana de Weydentala, Bruce'a Portera i Kevina Devlina, "wybuch zrodził się z protestu, ale u jego podstaw nie tkwiła jakaś pojedyncza przyczyna i sprawa". U źródeł socjologowie wymieniają zbiorowe wzruszenia łączące się z wyborem papieża i jego pierwszą podróżą do Ojczyzny, a także wcześniejsze, brutalnie stłumione protesty robotnicze. Ich doświadczenie zdecydowało, że strajkujący pozostali w swoich zakładach, nie dając władzy okazji do rozwiązania siłowego. Świat podziwiał polskich robotników w równej mierze za determinację, co za rozwagę. Chociaż walkę Solidarności porównywano z niepodległościowym ruchem Ghandiego czy drogą Nelsona Mandeli w RPA - żaden z tamtych ruchów nie skupił 10 milionów ludzi ani nie połączył w takim stopniu inspiracji społecznych z narodowymi. Zafascynowało to ludzi kultury, czego świadectwem stały się słowa Andrzeja Wajdy, że u Lecha Wałęsy mógłby być nawet kierowcą, poparcie udzielone przez Yvesa Montanda kandydatom Solidarności w wyborach 1989 r. czy niedawny koncert Jeana Michela Jarre'a w Stoczni Gdańskiej.

Pasja żarliwej aktywności
Wśród 21 postulatów gdańskich znalazły się typowo socjalne (podnieść diety i dodatek za rozłąkę), ogólnospołeczne (wolne związki zawodowe i msza w radiu), a także odnoszące się ponad korporacyjnymi interesami do dobra wspólnego - jak dobieranie kadry kierowniczej wedle kompetencji. Odwiedzający Stocznię Gdańską reportażyści zachwycali się, że pracownicy obalili stereotyp "robola", który "nie myśli, tylko wykonuje plan".
Podobnie jak pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny, Sierpień stanowił dowód, że mimo socjotechniki rządzących, obliczonej na dzielenie społeczeństwa, zdolne jest ono do wspólnych wystąpień. Przełomowym momentem, gdy strajki z socjalnych przekształciły się w ogólnospołeczne stało się powstanie komitetów międzyzakładowych. Ukoronowaniem tej fazy okazało się powołanie Solidarności.
Jak zauważa francuski socjolog Alain Touraine w książce "Solidarność. Analiza ruchu społecznego 1980-81": "(...) wszystkie charakterystyczne cechy ruchu występują już w czasie aktu jego narodzin. W ciągu tego lata walka robotnicza nabiera demokratycznego i narodowego charakteru, doprowadzając do zawarcia Porozumień z Gdańska, Szczecina i Jastrzębia (...). Idea wolnych związków zawodowych już uprzednio , ale dopiero w czasie strajku gdańskiego staje się głównym celem ruchu".
Powszechny i wspólnotowy charakter związku od początku zwracał uwagę obserwatorów. Autorzy "Polskiego dramatu" spostrzegają: "Nie było takiej grupy czy organizacji, województwa czy miasta, ani nawet wioski, które pozostawałyby poza wpływem tych wydarzeń. Było tak, jakby całe społeczeństwo ogarnęła pasja żarliwej aktywności w poszukiwaniu nowych rozwiązań od dawna nabrzmiałych problemów życia społecznego, politycznego i gospodarczego".
Bez stosowania przemocy - formuła działania Solidarności stanowiła harmonijne połączenie nauk papieskich i wymogów oczywistych w sytuacji, gdy władza dysponowała rozbudowanymi środkami przymusu.
Gdy w 1981 r. w Bydgoszczy po ciężkim pobiciu związkowców przez milicję, tłum oblegał siedzibę miejscowej władzy, padł okrzyk "podpalić ten burdel". Odpowiedź ludzi brzmiała: "Wyrzucić prowokatora!".
Solidarność ponownie - po kilkudziesięciu latach komunistycznego autorytaryzmu wprowadziła do Polski demokratyczne procedury. Przywróciła elementarne pojęcia z arsenału demokracji - negocjacje i porozumienia, wybór i głosowanie. Zachodni obserwatorzy podczas zjazdu w gdańskiej Olivii w 1981 r. nie mogli się nadziwić, gdzie polscy robotnicy nauczyli się zasad demokratycznego głosowania.

Powrót do źródeł
Od sierpniowych strajków cechą Solidarności stało się harmonijne połączenie ogólnonarodowych i pracowniczych postulatów. Krzysztof Pomian w napisanym jesienią 1981 "Szkicu do portretu Solidarności" zauważał: "Nie sposób zrozumieć zjawiska, jakim jest Solidarność, jeśli się zapomina, że będąc związkiem zawodowym, orientacją polityczną, ruchem społecznym, jest ona przede wszystkim wyrazem polskiego przebudzenia narodowego, przedłużeniem pokojowego powstania czy obywatelskiej rewolucji".
Próby dzielenia Solidarności przez oficjalną propagandę na grupę zainteresowanych tylko polityką "ekstremistów" i "nurt robotniczy", który dał się tym pierwszym zdominować, nie tylko nie powiodły się, ale sytuacja wykazała dobitnie, że po 13 grudnia 1981 r. organizatorami działalności zepchniętej do podziemia stali się robotniczy przywódcy, którzy demokratyczny mandat w zakładach i regionach zawdzięczali kierowaniu sierpniowymi, a potem grudniowymi strajkami. Paradoksalnie zarzuty, że Solidarność wtrąca się do polityki powróciły u części polityków, którzy determinacji związkowców zawdzięczali możliwość swobodnego działania w wolnej Polsce. Po 1989 r. część ludzi Solidarności odeszła, by budować partie polityczne. Sam związek rozpościerał parasol ochronny nad bliskimi mu ideowo rządami, ale też cofał im poparcie - jak wypadku gabinetu Hanny Suchockiej - gdy odmówiły respektowania przyjętych ustaleń i prowadziły antypracowniczą politykę. Po okresie rekomunizacji władzy za rządów SLD-PSL, to związek zdyscyplinował podzielone partie posierpniowe i objął patronat nad ich zjednoczeniem w AWS. Po tym okresie Solidarność wycofała się z instytucji politycznych, skupiając na obronie praw pracowniczych i społecznych. Równocześnie - jak zauważył Janusz Śniadek - Solidarność podkreśla, że nikt nie odebrał praw obywatelskich kilkuset tysiącom związkowców. Stąd wskazywanie w wyborach standardów, które powinni spełniać kandydaci. Solidarność narodziła się z walki o prawa pracownicze i po latach - gdy jej sukces dał politykom swobodę działania - powróciła do źródeł. Zaś zabiegi polityków o poparcie związkowców, powtarzające się regularnie przed każdymi wyborami stanowią dobitny dowód, jak wielką rolę Solidarność wciąż ma do odegrania w polskim życiu publicznym.


Cieszę się z demokracji, razi mnie chaos
Rozmowa z Jerzym Borowczakiem

- Gdy inicjował Pan z kilkoma kolegami strajk w Stoczni Gdańskiej, jak widzieliście punkt dojścia? Czy spodziewaliście się, że dacie zapłon dziesięciomilionowemu ruchowi, po latach Polska znajdzie się w NATO, w Warszawie będzie giełda, a w Gdańsku Euro 2012?
- Kiedy zapisywałem się do Wolnych Związków Zawodowych, wtedy nielegalnych, miałem przyjaciół w Ruchu Młodej Polski i KOR oraz świadomość, że zapisuję się po to, by zmienić system, mimo ograniczeń bloku sowieckiego. Dobrym przykładem pozostawała Finlandia, gdzie pozwalano sobie na więcej. Wyrobiliśmy sobie już wtedy wiedzę o dotychczasowym przebiegu protestów robotniczych. Byliśmy po strajkach w Lublinie, kiedy władza ugięła się przed żądaniami kolejarzy i przyznała podwyżki. W kręgu związków zawodowych pojawiła się myśl: organizujemy strajki ekonomiczne, pozyskujemy ludzi do sprawy wolnych związków. Co do ich legalizacji - zdania pozostawały podzielone, czy się uda, ale postanowiliśmy spróbować. Zaplanowaliśmy strajk najpierw na 13 sierpnia 1980 r., potem na czternastego. Liczyliśmy, że wystarczą trzy dni: czwartek, piątek, sobota, żeby inne zakłady Trójmiasta dołączyły do nas. Gdy stanęła Stocznia Gdańska, pamiętaliśmy, że przez płot mamy jeszcze Remontową i Północną. Pociągnęliśmy lawinę protestu. Dodatek 1000 zł dla każdego oraz dodatkowo drożyźniany, przywrócenie do pracy zwolnionej za działalność związkową Anny Walentynowicz - nasze postulaty stanowiły strategiczny wybór Bogdana Borusewicza, najbardziej z nas doświadczonego. Od 10 rano kierowanie strajkiem przejął Lech Wałęsa. Nadzieje wiązaliśmy z tym, że zaprotestujemy i coś wywalczymy, rola tych, którzy pierwsi upomnieli się o prawa pracownicze, później wzrośnie, a postulat legalizacji wolnych związków stanie się realny.

- Co zostało z ówczesnych wartości do dzisiaj, a które utknęły w licznych sporach?
- W 1980 r. byliśmy tylko "my" i "oni". Potem, po 1989 r. każdy Polak mógł otwarcie wyrazić swoje przekonania i okazywało się, że tych "onych", niestety, robi się coraz więcej. Każdy mógł wybrać, czy chce należeć do Solidarności, czy woli do związku branżowego maszynistów czy górników... Wzmogły się spory. Rzeczywiście zawsze byłem przeciwny atakom personalnym między dawnymi bohaterami. O ile antagonizm Walentynowicz -Wałęsa od dawna się ujawniał, to nie spodziewałem się tak ostrego sporu Andrzeja Gwiazdy z Bogdanem Borusewiczem. Wszyscy oni są twórcami Sierpnia, żadnemu tego nie odbieramy. Trudno jednak pielęgnować ideały, gdy po latach jedni mówią: oni poszli do sejmu, a my na lekarstwa nie mamy.

- Może mają trochę racji?
- Prawda, że Gwiazdowie wciąż mieszkają w tym samym mieszkaniu na Żabiance co przed trzydziestu laty, a ostatnią rolą zawodową Anny Walentynowicz okazała się praca suwnicowej. Boli ich to, mogą mieć pretensję. Ale to nie powód, żeby ostro atakować innych. Wiele osób, które pamiętam z sierpnia 1980 r., wciąż pracuje przecież w Stoczni. Gdy przychodzą do mnie spytać o radę, mówię im po prostu: wystartuj, kolego, a ludzie cię wybiorą... Jak mnie od 15 lat ludzie ciągle gdzieś wybierają, to chyba stanowi dowód, że coś dla nich robię. To jest demokracja, o nią walczyłem. Tamci mówią teraz: "neosolidarność" albo "Solidarność zawiodła". Tyle że kiedy zaproponowałem Annie Walentynowicz salę BHP stoczni na spotkanie, bo chciała wracać do ideałów 1980 r., spytałem nawet, ilu potrzeba mikrofonów - to przyszła ona, Gwiazdowie i jeden emeryt. Mam wrażenie, że wiele sporów nie bierze się wcale z idei, ale z osobistych awersji.

- Jednak przed 11 laty, kiedy postkomuniści mieli prezydenta i premiera - wiele dalibyście, żeby w wyborach o zwycięstwo walczyły formacje, odwołujące się do dziedzictwa Solidarności. Tak zdarzyło się w 2005 roku i pewnie tak stanie się znowu?
- Dla nas tragedią było, że po jednej tylko kadencji prezydenta - postkomuniści z powrotem przejęli władzę. Dla nas to był szok, że społeczeństwo w wyborach zaufało komunistom, że katolicki w 90 procentach naród głosował na Kwaśniewskiego. Miller wrócił, Oleksy został marszałkiem. Jednak po drugim zwycięstwie, gdy wydawało się, że już mają wszystko, czego się tknęli, przyjęli zasadę: hulaj dusza, piekła nie ma. Zaczęły się afery, przecieki... Utorowało to ponownie drogę ugrupowaniom, odwołującym się do tradycji Solidarności. Czasem tylko się zastanawiam: czy my zawsze w sierpniu nie możemy mieć przyjemności ze zwycięstwa, tylko spory. Dopiero w 25 rocznicę, gdy moim marzeniem było, żeby wszyscy się spotkali - rzeczywiście się udało. Świętowali z nami Juszczenko i Barroso. Solidarność na to zasłużyła, zasłużył Sierpień. Myślę, że 30-lecie będzie podobne, bo trzeba jednak pamiętać, że na 35-lecie... po prostu może nas nie być.

- Solidarność dała Polakom możliwość swobodnego wypowiadania się, więc z niej korzystają. Tak też można spojrzeć na spory, na które Pan się skarży?
- Cieszę się, gdy ludzie ze sobą rozmawiają, toczą parlamentarną debatę, w której o coś chodzi. Walczyliśmy przecież o demokrację. Razi mnie wzajemna niechęć, podsłuchy i nagrania, konferencje prasowe organizowane zamiast pracy dla Polski. To nie demokracja, lecz efekt chaosu. W kampanii można się spierać, ale potem trzeba dla Polski pracować. Ważne, żeby nie zapominali o tym ci, którzy Solidarności zawdzięczają możliwość swobodnego działania.

Łukasz Perzyna
Tyg. Solidarność

Wersja do druku

Solidaruch - 05.10.07 14:36
Ze znanych mi bohaterów Solidarności doceniam tylko kilku, takich jak Pani Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Kornel Morawiecki i jeszcze paru innych. Ogólnie rzecz biorąc, prawie w każdej, nawet najniższej Komórce Solidarności znajdowała się - "wybrana mniejszość narodowa" , wtyczki komunistyczne i współpracujący z nimi karierowicze... Tym ludziom nie zależało na Niepodległości naszego Państwa , tylko na odzyskaniu władzy, którą utracili po 1968 roku... Zwykli Solidarnościowcy byli niszczeni ekonomicznie i często masowo zwalniani z pracy, bo zagrażali nowym władzom w przejmowaniu naszego Majątku Narodowego. To było celem wprowadzanej przez nich "demokracji" , z którą mamy kłopoty do dnia dzisiejszego. Dalsze ich działania doprowadziły do wepchnięcia nas do UE, która ma przejąć nad nami całkowitą władzę, bo tam rządzą ich zwolennicy czy współpracownicy ! Ci "mędrcy" , już wcześniej zdobyli doświadczenie (po rewolucji w Rosji)-jak przejmować władzę nad masowym ruchem ludowym. Polski Lud nie zdaje sobie sprawy z tego kto nami rządzi, dlaczego i jakie ma prawdziwe cele... Co nam może pomóc w powstaniu z kolan , odzyskaniu władzy przez Polaków i pełnej Niepodległości naszej Ojczyzny ? Trzeba zdecydowanie przeciwstawić się "europeizowaniu" nas na siłę - przez dawnych wrogów, a obecnych "przyjaciół" !!! Dlatego popieram tylko Ligę Prawicy Rzeczyposolitej, czyli prawdziwych Polskich Patriotów! Pozdrawiam Tych, którzy nimi są !

wanda101 - 03.09.07 13:08
W Solidarności nie wszyscy byli tzw.ideowcami. Załapała się cała masa zwykłych karierowiczów . Ideowcy byli wręcz usuwani. Mnie to przypominało tragiczne czasy kiedy ideowy komunista to był martwy komunista a do władzy dochodziła żulia . Przez 15 lat w Polsce rządziły różnego rodzaju struktury przestępcze a nie ludzie Solidarności. Tylko zerwanie umów okrągłostołowych mogło choć trochę zmienić sytuację ale to trudne. Internauci to szczególny rodzaj ludzi. Wygrzebią każdą potrzebną informację bodaj spod ziemi i puszczą w obieg w razie potrzeby. Marnie to wróży różnego rodzaju dętym autorytetom i stronniczym mediom. My,internauci, mamy pamięć zbiorową i nie ma zmiłuj dla oszustów.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

14 Maja 1987 roku
Zmarła Rita Hayworth, hollywoodzka gwiazda lat 40-tych (ur. 1918)


14 Maja 1792 roku
W Targowicy nad Siwuchą ogłoszono zawiązanie przez polskich magnatów konfederacji przeciwko reformom Sejmu Wielkiego


Zobacz więcej