Wtorek 14 Maja 2024r. - 135 dz. roku,  Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 21.11.08 - 18:44     Czytano: [2292]

Polityk pełen sprzeczności




Po ośmiu latach rządów George'a Busha demokraci wracają do Białego Domu. 44. prezydentem Stanów Zjednoczonych został Barack Obama.

Who is Mr Obama? Na dziś wiemy, że nie głosi idei wolności - zamiast tego woli - w tonie skrajnie lewicowym - mówić o stwarzaniu ludziom perspektyw gospodarczego rozwoju. W odróżnieniu od Busha nie koncentruje się wyłącznie na prawach politycznych i wolnych wyborach. Uważa, że pragnienia ludzi są dużo szersze i znacznie bardziej fundamentalne, bo chodzi im przede wszystkim o jedzenie, dach nad głową i pracę. - Dopiero kiedy zaspokoimy te aspiracje, będą mogły powstać demokratyczne rządy, na których nam zależy - mówił ostatnio w "New York Times".

Pieniądze znajdą się same?
Największą dla przeciętnego Amerykanina zmianą, jaką chce wprowadzić nowy gospodarz Białego Domu, jest modyfikacja systemu podatkowego. Demokraci zapowiadają nawet trzykrotne ich zmniejszenie dla przeciętnego przedstawiciela klasy średniej, a więc dla 95 proc. społeczeństwa.
Skąd przy takim układzie wezmą się pieniądze na pokrycie wydatków państwa? Obama zapewnia, że problem rozwiąże się sam dzięki zmianie polityki energetycznej państwa i ograniczeniu importu ropy naftowej i gazu ziemnego z Bliskiego Wschodu i Wenezueli. Staromodne źródła energii chce Obama zamienić na ekologiczne. Jego plan zakłada powstanie sieci ogromnych inwestycji z najnowszymi technologiami, dzięki którym zmniejszy się zapotrzebowanie na ropę. Budowa setek ekologicznych elektrowni, po pierwsze: da ludziom pracę, po drugie: w szacunkowo krótkim czasie pozwoli na ogromne oszczędności.
Kolejną istotną zmianą jest reforma systemu zdrowia. Ubezpieczenia zdrowotne są w USA bardzo drogie. Posiadają je najczęściej ci, którzy zatrudnieni są na cały etat. Przedstawiciele wolnych zawodów stoją przed problematycznym wyborem: albo sami wykupują ubezpieczenie, albo płacą słone pieniądze za każdy zabieg i pobyt w szpitalu. Obama chce, by wykupienie ubezpieczenia było dostępne dla każdego. W tym celu mała część podatków ma zostać przeznaczona na poczet ubezpieczenia, które indywidualnie będzie znacznie tańsze.

Futuro, czyli retro
Skupienie głównej uwagi administracji George'a Busha na Bliskim Wschodzie odbiło się bardzo negatywnie na pozycji USA w Ameryce Łacińskiej. W wielu państwach latynoamerykańskich do władzy doszli niechętni USA przywódcy lewicowi, a po regionie stanowiącym tradycyjnie domenę amerykańskiej polityki zagranicznej coraz śmielej zaczęły się poruszać inne mocarstwa, takie jak Chiny i Rosja. Przywrócenie wiodącej roli USA w Ameryce Łacińskiej wymaga od Waszyngtonu niewątpliwie nowego podejścia. Nic nie wskazuje na świeży asumpt w tym kierunku.
Barack Obama w przemówieniu w Miami 23 maja br. stwierdził, że z Hawaną należy prowadzić bezpośrednią dyplomację bez warunków wstępnych. Kilka dni później podkreślił jednak, że ewentualne spotkanie z liderami kubańskimi odbyłoby się na jego warunkach, po skrupulatnych przygotowaniach i z jasno określonym programem oraz tylko wtedy, kiedy jest szansa działania na korzyść interesów Stanów Zjednoczonych. Obama opowiedział się również za utrzymaniem embarga handlowego wobec Kuby, mimo że w poprzednich latach wypowiadał się za jego zniesieniem.
Podobnie wygląda sytuacja z innymi państwami Ameryki Łacińskiej. Obama wyraził gotowość do bezpośrednich rozmów z kontrowersyjnym prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem, ale nie ma złudzeń co do charakteru jego rządów - w przemówieniu 23 maja określił go jako demagoga, którego niebezpieczna mieszanka antyamerykańskiej retoryki, autorytarnego rządu i dyplomacji czekowej oferuje tę samą fałszywą obietnicę jak wypróbowane i upadłe ideologie przeszłości.
Skłonność Obamy do niezbyt radykalnych posunięć w polityce zagranicznej USA najbardziej może być widoczna na przykładzie naszego kontynentu. W tej chwili Obama triumfuje, wszyscy cieszą się z nowego otwarcia, antyamerykanizm jest w odwrocie. Ale państwa Unii mają własne interesy, które przy najlepszych chęciach nie zawsze są zbieżne z amerykańskim wektorem. Co powie Francja, gdy Ameryka - zakładając, że podtrzymana zostanie polityka republikanów - poprosi o więcej żołnierzy w Afganistanie? Co zrobią Niemcy, jeśli USA zażądają udziału niemieckiego lotnictwa w nalotach na Iran?
Dyrektor Programu Europejskiego w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Julianne Smith uważa, że nowy prezydent USA będzie chciał rozwijać współpracę przede wszystkim w kwestii prawa międzynarodowego. Obama oświadczył już, że chciałby zamknąć więzienie Guantanamo i zakazać tortur jako techniki przesłuchań. Zdaniem analityczki, to karta przetargowa w staraniach o poparcie UE dla amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie i w Afganistanie.

Wirtualne podobieństwa
Prawdopodobnie identycznie będą wyglądać relacje z Moskwą, która na wybór demokraty zareagowała wręcz zimnowojenną retoryką w sprawie Gruzji i Kaliningradu. Obama, co prawda, podobnie jak Dmitrij Miedwiediew, jest pierwszą osobą na stanowisku prezydenta urodzoną po burzliwych latach powojennych, ale nie wydaje się jednak, aby przerwali dotychczasowe trendy w polityce zagranicznej obu krajów. Wybór prorosyjskiej tradycji polityki zagranicznej w połączeniu ze zwrotem izolacjonistycznym mógłby być nie najszczęśliwszy w momencie, kiedy Kreml postanowił przetestować polityczne zdecydowanie Zachodu, a także zdolność do działania zachodnich struktur obronnych, w których Ameryka wciąż odgrywa rolę kluczową. - Nowy prezydent będzie chciał w jakiś sposób pogodzić sprzeczności interesów Rosji i USA, przede wszystkim na obszarze tzw. bliskiej zagranicy, z wymogiem współpracy z Moskwą w tak istotnych kwestiach jak przeciwdziałanie proliferacji broni masowej zagłady i terroryzmowi. Jeśli jednak zobaczy, że Rosja nie jest podatna na dyplomację i dialog, będzie wbrew niej dążyć do poszerzenia NATO i UE na wschód - uważa Tomas Valasek, ekspert z Centre for European Reform w Londynie.

Chocholi taniec
Zasada ambiwalentności w polityce zagranicznej obowiązywać będzie także w relacjach z Państwem Środka, które już zażądało od prezydenta zmiany amerykańskiej polityki wobec Tajwanu. Z jednej strony Obama uważa Chiny za poważnego rywala dla USA na arenie międzynarodowej i podkreśla konieczność utrzymania obecności wojskowej USA w regionie Azji i Pacyfiku, wzmocnienia sojuszy w tym regionie i odrzucenia jakiejkolwiek jednostronnej zmiany status quo w Cieśninie Tajwańskiej, czy to ze strony Pekinu, czy też Tajpej. Twardy kurs Obamy najbardziej uwidocznił się 22 marca br., gdy Obama stwierdził, że USA powinny dalej dostarczać broni niezbędnej Tajwanowi do odstraszenia możliwej agresji i w konsekwencji poparł październikową decyzję Białego Domu o sprzedaży na Tajwan broni o wartości 6,5 miliardów dolarów.
Barack Obama ma jednak i inną twarz w relacjach z Pekinem. W jednej z debat wyborczych stwierdził, że współpraca z Chinami jest niezbędna z punktu widzenia stabilności regionalnej. Choć krytykował Pekin za pacyfikację marcowych demonstracji w Tybecie, to nie spotkał się z Dalajlamą.

Dwa pewniaki
Jedyne, co jest pewne w przyszłej polityce zagranicznej nowego prezydenta, to wycofanie wojsk z Iraku i silny sojusz z Izraelem. Obserwatorzy kampanii wyborczej wielokrotnie zwracali uwagę na niezachwiane poparcie Obamy dla Amerykańsko-Izraelskiego Komitetu Spraw Publicznych - silnego lobby proizraelskiego, świadczą o tym także pierwsze nominacje po wyborach. Przyszły wiceprezydent Joe Biden też nie pozostawia wątpliwości w tej sprawie. - Postępy w sytuacji na Bliskim Wschodzie są możliwe tylko wtedy, kiedy państwa muzułmańskie zrozumieją, że między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem nie ma różnic opinii.

Groźba izolacjonizmu
Obama zapowiada powrót do multilateralizmu, czyli polityki budowania szerokich sojuszy opartych na wspólnocie globalnych celów. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Ameryka skupi się raczej na sprawach wewnętrznych: recesji, bezrobociu i cenach paliw. Nie jest to dobry prognostyk na przyszłość. Zbyt głębokie wycofanie się Stanów Zjednoczonych z politycznej mapy świata może być sporym problemem z punktu widzenia zachowania chwiejnej równowagi sił. Szczególnie w momencie, kiedy Rosja i Chiny zaczęły budować swoje imperia nieco szybciej niż robi to Unia Europejska.

Krzysztof Rafał Głowacki
Nasza Polska

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

14 Maja 1900 roku
Rozpoczęły się II Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu.


14 Maja 1983 roku
W wyniku pobicia przez funkcjonariuszy MO zmarł Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Nigdy nie ukarano sprawców mordu


Zobacz więcej