Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 13.12.11 - 21:09     Czytano: [2211]

Zamach na Temidę

Dekret o stanie wojennym konstruujący nowy system prawa wojskowego zamachu stanu z 12 na 13 grudnia 1981 r. był antydatowany na 12 grudnia, a został ogłoszony 18 grudnia 1981 roku. Tego dnia wszedł w życie. Jak stwierdził Trybunał Konstytucyjny (orzeczenie z 16 marca 2011 r.), poddawał karze i szczególnemu trybowi postępowania czyny, które nie były karane na gruncie wcześniejszych przepisów, zaostrzał odpowiedzialność karną z dopuszczeniem szczególnych sankcji i trybu postępowania z karą śmierci włącznie, kwalifikował jako przestępstwa niektóre czyny, które na gruncie dotychczasowych przepisów były wykroczeniem.

Od 13 grudnia 1981 r. do dnia rzeczywistego ogłoszenia ww. dekrety nie były legalną częścią polskiego systemu prawnego, ponieważ jako akty nieogłoszone nie obowiązywały. Tym niemniej władze wykonawcze Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i sądy to niezalegalizowane prawo stosowały.

Bez prawa do obrony

Dekret o stanie wojennym formułował szereg norm prawa karnego, z których główne przewidywały karalność od roku do 8 lat za rozpowszechnianie wiadomości, mogących osłabić gotowość obronną Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, od 6 miesięcy do lat 5 za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, mogących wywołać niepokój publiczny lub rozruchy oraz do lat 5 za sporządzanie, gromadzenie, przechowywanie, przewóz, przenoszenie lub przesyłanie pisma, druku, nagrania lub filmu, zawierających ww. wiadomości w celu rozpowszechniania, a także do lat 10 za użycie w tym celu druku lub innego środka masowej informacji.

W praktyce sąd nie badał przesłanki prawdziwości bądź nieprawdziwości głoszonych wiadomości ani ich niezgodności bądź zgodności z rzeczywistością, jako warunku sine qua non pociągania do odpowiedzialności. Sądowym składom orzekającym do wydania wyroku skazującego wystarczyło, że informacje, poglądy bądź inne przekazy były formułowane poza obiegiem dopuszczonym przez cenzurę.

Zgłaszanie wniosków dowodowych na okoliczność przeczącą zaistnieniu znamion "możliwości wywołania społecznego niepokoju" wprzypadku oskarżonego spotykało się z reguły znegatywnym stanowiskiem sędziów stanu wojennego. Powszechne łamanie prawa do obrony było nie tylko tolerowane przez sądy odwoławcze, ale i aprobowane.
Dochodziło tym samym do cynicznego łamania prawa materialnego i proceduralnych środków obrony, przewidzianych w obowiązującym PRL-owskim prawie.
W ramach przedstawionego wyżej zakresu zagrożenia dekretowego poddano tryb sądzenia na czas stanu wojennego postępowaniu doraźnemu. Przewidywał on dla sądów powszechnych i wojskowych, bez względu na rodzaj i granice ustawowego zagrożenia danego przestępstwa, możliwość wymierzenia kary śmierci lub kary 25 lat pozbawienia wolności, o ile sąd uznałby, że stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu przypisanego oskarżonemu jest szczególnie wysoki.

Postępowaniem doraźnym zostało objęte również niezaprzestanie działalności w NSZZ "Solidarność" lub innym stowarzyszeniu, zrzeszeniu lub organizacji, z których większość została zawieszona na czas stanu wojennego.
Najniższy wymiar kary, jaki mógł być orzeczony w postępowaniu doraźnym, to 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności i obowiązkowe pozbawienie wolności od chwili zatrzymania podejrzanego.

Prawo działało wstecz

"Wojenny prawodawca" znalazł sposób, aby czyny, które nie były przestępstwem w chwili ich popełnienia, poddać surowej karze. Nakazał, aby przekroczenie zakazów sformułowanych w nocnym wystąpieniu z 13 grudnia 1981 r. gen. Wojciecha Jaruzelskiego i następnego dnia, rozplakatowanych publicznie w obwieszczeniu, było traktowane jako podlegające surowej karze, zanim stanowiłoby o tym obowiązujące prawo. Ten tryb działania nosił wszelkie cechy wojskowego zamachu stanu.
Powielaczowy druk projektowanych do legalizacji norm prawa karnego, ogłoszonych 18 grudnia 1981 r., został rozesłany do przewodniczących wydziałów karnych sądów dopiero 19 grudnia 1981 roku. Stawiani przed sądem za działalność związkową członkowie NSZZ "Solidarność" byli tymczasem zatrzymywani w pacyfikowanych zakładach pracy 14 i 15 grudnia i nie mieli możliwości ogarnięcia swoją świadomością zapowiadanej dopiero treści prawa karnego, które w chwili ich uwięzienia nie obowiązywało.
Przewidziana prawem publikacja urzędowa dekretu o stanie wojennym w dzienniku ustaw była niezbędnym warunkiem jego obowiązywania. W opublikowanym ze znacznym opóźnieniem dekrecie o stanie wojennym zastosowano wobec tego formułę, że "dekret wchodzi w życie z dniem ogłoszenia z mocą od dnia uchwalenia".

Tym samym polski prawodawca złamał wiążący go obowiązek przestrzegania podstawowych praw człowieka - stanowiący, że nikt nie może być karany za czyn, który nie stanowił przestępstwa w chwili jego popełnienia (nullum crimen nulla poena sine lege i lex retro non agit), a prawo szczególnie w tym zakresie nie dopuszcza działania wstecz.
Obrona stała na stanowisku, że władza sądownicza (sąd) winna w indywidualnej ocenie warunków faktycznych i prawnych, w jakich działali oskarżeni, skorygować brak legalizmu w dacie popełnienia zarzucanych czynów (kontynuowanie działalności związkowej wbrew woli gen. Wojciecha Jaruzelskiego i jego ekipy), gdyż nakazy stały się obowiązującym prawem dopiero po ich popełnieniu - przez uznanie braku świadomości naruszania wiążącego charakteru nowo obowiązujących norm prawa.

Podnosiłem też brak w tych warunkach przesłanki winy po stronie oskarżonych, jako warunku sine qua non skazania, a jeżeli bezprawie można uznać za prawo, to nie można takiej oceny było wymagać w stosunku do praworządnej podstawy świadomości oskarżonych. Uzasadnione było według kryteriów subiektywnych i obiektywnych przyjęcie w ich działaniu dnia 14 i 15 grudnia, że ta forma ich działania nie była sprzeczna z obowiązującym porządkiem prawnym, ale zmierzała do jego obrony przed, ich zdaniem, nieuzasadnionym zamachem na ich dotychczasowe prawa.
A więc co najmniej sąd powinien ich uniewinnić na podstawie tzw. urojonej obrony koniecznej. Samo przywołanie instytucji obrony koniecznej jako tzw. kontratypu eliminującego możliwość przypisania winy wzbudziła wówczas konieczność reakcji sądu. Inspirowane odgórnie doniesienie sędzi skończyło się pierwszą z kolejnych ośmiu spraw dyscyplinarnych wobec adwokata, który zdaniem ministra sprawiedliwości naruszył taką oceną stanu rzeczy zasady etyki i godności wykonywania zawodu adwokata, negując legalizm działań władz stanu wojennego. Sąd w Warszawie rozpoczął stosowanie prawa działającego wstecz wobec działań mających miejsce przed jego formalnym opublikowaniem już od dnia 22 grudnia 1981 roku.

Sędziowie na straży bezprawia

Na wokandzie sądowej w trybie doraźnym stanęła sprawa przywódców NSZZ "Solidarność" Instytutu Badań Jądrowych na Żeraniu oskarżonych Zenona Nowaka i Tadeusza Pacuszki. Broniąc w tym procesie, podnieśliśmy fakty i oceny, które zyskały potwierdzenie dopiero po roku 1989, a w 1982 r. spowodowały odpowiedzialność dyscyplinarną broniących adwokatów. W tego typu procesach na nic zdało się przywoływanie wiążącego składy orzekające przyjętego przez Polskę bez zastrzeżeń do realizacji art. 15 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, który stanowił: "Nikt nie może być skazany za czyn lub zaniechanie, które w myśl prawa wewnętrznego lub międzynarodowego nie stanowiły przestępstwa w chwili ich popełnienia". Ówcześni sędziowie kładli uszy po sobie, przyjmując, że wszystko jest w porządku, skoro opublikowany po popełnieniu zarzucanych czynów dekret o stanie wojennym stanowił, że działa on również wstecz. Wprowadzając zobowiązanie przestrzegania Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych w 1976 r. do polskiego systemu prawnego, Rada Ministrów PRL stwierdziła, że polski socjalistyczny system prawny realizuje prawa człowieka szerzej i głębiej, aniżeli zostały one ujęte w Pakcie. W tym kontekście szczególnie brzmiały uzasadnienia orzeczeń Sądu Najwyższego oddalających wnioski Komitetów Założycielskich zakładowych związków zawodowych "Solidarność" o utworzenie związku w ich zakładzie pracy, zapadające jeszcze w roku 1987, stwierdzające, że nieprzestrzeganie przez polskie sądy zobowiązań Polski - przestrzegania i wdrażania podstawowych praw człowieka, wynika stąd, że "Konstytucja PRL nie zawiera jakiegokolwiek przepisu, który wyjaśniałby skuteczność norm prawa międzynarodowego w prawie wewnętrznym".
Taka to była praworządność ówczesnej władzy wykonawczo-ustawodawczej i sądowniczej. Zdawało się, że po przełomie roku 1989 nastąpił całkowity odwrót od tak służalczego politycznie funkcjonowania władzy sądowniczej.

Bezprawności państwa ciąg dalszy

Na skutek wnioskowanych przez skazanych i ich obrońców, wnoszonych za pośrednictwem I Prezesa Sądu Najwyższego bądź ministra sprawiedliwości już III Rzeczypospolitej rewizji nadzwyczajnych, wznawiano zakończone wyrokami skazującymi postępowania sądowe i uniewinniono skazywanych wówczas podsądnych, ze względu na ww. argumenty, jak i rażące naruszanie prawa do obrony oskarżonych.
Ale o dziwo, po latach powrotu do funkcjonowania demokratycznego państwa prawa.

Sąd Najwyższy 20 grudnia 2007 r. podjął uchwałę usprawiedliwiającą łamanie podstawowych zasad stanowienia i funkcjonowania prawa przez sędziów stanu wojennego w rozpoznawanych przez nich sprawach karnych, opartą na forsowanej przez Sąd Najwyższy tezie, że sądy winny stosować obowiązujące prawo również wstecz, jeśli wymaga tego politycznie motywowany ustawodawca. Teza nie do przyjęcia w zakresie stosowania materialnego prawa karnego, łamiąca podstawowe i kardynalne prawa człowieka przy funkcjonowaniu władzy sądowniczej. Uchwała ta uzasadniała takie stanowisko stwierdzeniem, że "analiza Konstytucji PRL-owskiej z 1952 r. prowadzi do wniosku, że nie było w niej zakazu uchwalania ustaw karnych działających wstecz".

Zadziwiająca jest ta solidarność dzisiejszych sędziów Sądu Najwyższego z łamiącymi przy orzekaniu podstawowej zasady funkcjonowania prawa karnego sędziami stanu wojennego. Trybunał Konstytucyjny, rozpoznając inicjatywę Rzecznika Praw Obywatelskich śp. Janusza Kochanowskiego, w swoim orzeczeniu z 16 marca 2011 r. wyraźnie potwierdził zasadność zarzutów formułowanych przez obrońców w procesach politycznych stanu wojennego co do braku legalizmu i łamania podstawowych praw człowieka przez skazywanie za czyny, które nie były przestępstwami w chwili ich popełnienia, a także stosowanie bezprawnych domniemań co do istnienia przesłanek karalności.
Trybunał Konstytucyjny potwierdził, że sądy stosowały normy aktu nieobowiązującego, jak i bezprawność działania organów państwa. Tym samym przekreślił zasadność stanowiska prezentowanego przez Sąd Najwyższy III Rzeczypospolitej w uchwale z 20 grudnia 2007 r., usprawiedliwiającego i uwalniającego od odpowiedzialności sędziów za bezprawne skazywanie oskarżonych w stanie wojennym.

Pozostaje pytanie: Czy dzisiaj polski wymiar sprawiedliwości i samorząd sędziowski, chroniąc słusznie zasadę niezawisłości sędziowskiej przy orzekaniu, wyciągnie praktyczne wnioski z tego stanu rzeczy?

Mec. Piotr Ł.J. Andrzejewski
Nasz Dziennik
________________________________________
Autor, wieloletni senator RP, w okresie stanu wojennego był obrońcą w licznych procesach politycznych działaczy NSZZ "Solidarność".

Wersja do druku

Jan Orawicz - 15.12.11 23:33
Szanowny Panie mecenasie na własnej skórze przekonałem się w 1975r,że forowanie wyroków na przeciwników ustroju PRL należało do sekretarzy komitetów PZPR. Na tę prawdę oczy mi otworzył mój obrońca,który stwierdził bardzo cichuteńko,że 5 lat ciupy daje mi sekretarz KW PZPR a nie żaden sąd!
Towarzysze -prokuratorzy i sędzia byli tylko wykonawcami tzw. polecenia partyjnego. Obrońca rzekł,ale ja pana bedę mimo wszystko bronił. No i bronił,
nawet ze łzami w oczach. Ale nie wybronił,bo to był twardy prykaż tawarisza sekretarza KW PZPR! Tak się działo od 1944r w dal! i ta czerwona łobuzernia
żyje sobie spokojnie bez tknięcia polskiego palca!... Proszę zobaczyć jakie maja emerytury i renty!! Proszę zobaczyć, jakie mają wille i dacze w ustronnych miejscach RP. To jest Polska?!! Polska ma swoje paragrafy prawa,które każdy łobuzerski przejaw wobec Człowieka jest surowo karany. Ale ja jak do tej pory nie zauważyłem,by jakiś towarzysz sekretarz PZPR był pociągnięty do odpowiedzialności karnej za tamte niecne bezprawne czyny.
A pierwszy taki towarzycz z KC PZPR B. Bierut leży sobie w Alei Zasłużonych na Powązkach !!! Czym się ten towarzysz tak Polsce zasłużył?!! Wiemy czym (...) Wiemy też jakie zasługi ma tow. Jaruzelski, także nietykalna postać byłego sekretarza KC PZPR. To jest Polska?!!! Serdecznie pozdrawiam Pana
Mecenasa.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1986 roku
Awaria elektrowni atomowej w Czernobylu na Ukrainie.


26 Kwietnia 1848 roku
Wojska powstańcze w Wielkopolsce odmówiły demobilizacji.


Zobacz więcej