Niedziela 28 Kwietnia 2024r. - 119 dz. roku,  Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 15.09.15 - 11:10     Czytano: [1465]

Dział: Opowiadania

Matka


Podżegacze sądowi pracowali nad sędziną już drugi dzień. Najpierw dwa donosy sporządzone przemyślnie przez sąsiadkę, pokuszoną na chwałę ocalenia niewiniątek. Potem świadkowie, którzy rzekomo widzieli zaniedbane i brudne dzieci.
– W domu dziecka będzie im lepiej – podżegały starym zwyczajem – tam ciepło, dostaną jeść, będzie im lepiej.
– Sama widzisz, że te dzieci są zaniedbywane – sugerowały inne czarty szkolone w prawie. – Masz władzę i obowiązek odebrać je tej podłej kobiecie.
Promieniste istoty niechętnie odwiedzały sądy. Wzdrygały się, gdy przekraczały próg budynku naznaczonego tradycją wielowiekowej niesprawiedliwości. Kreśliły znak krzyża, gdy korytarzem zbliżał się adwokat, otoczony sforą czartów podpowiadaczy. Tego dnia Promieniści z wyraźnym smutkiem wchodzili do sali sądowej, gdzie toczyła się wstępna sprawa o pozbawienie praw rodzicielskich za rzekome zaniedbywanie dzieci. Nie przedstawiono żadnych dowodów oprócz donosów, nie przybyli też żadni świadkowie. Sędzina została sama z czartami wątpliwości, siedzącymi rzędem na pokrytym zielonym suknem sędziowskim stole. Naprzeciw stała wzburzona młoda kobieta, wbijając palce w poręcz balustrady odgradzającej sąd od przesłuchiwanych świadków.
– Czy przyznaje pani, że po odejściu męża nie radzi sobie pani z obowiązkami wychowywania czwórki dzieci?
Cios poniżej pasa z ust sędziny celnie ugodził sponiewieraną życiem kobietę. W jej oczach pojawiły się łzy. Zawahała się i już miała wybuchnąć płaczem, niejako potwierdzając wysunięty przez sąd zarzut, gdy jeden z Promienistych podniósł się i ruszył w jej kierunku. Podżegacze spłoszone wycofały się za plecy sędziny, nieufnie przyglądając się promienistej istocie. A ten pochylił się nad bezradną kobietą i szepnął jej coś do ucha. Jej oczy, jeszcze przed chwilą błądzące bezradnie, teraz zogniskowały swą uwagę na osobie sędziny.
– A pani ma dzieci? – rzuciła kobieta zdecydowanych głosem.
– Mam, ale to nie ma nic do rzeczy – broniła się sędzina, choć nie powinna się bronić. Była przecież sędziną.
– To niech pani swoje dzieci odda do domu dziecka, bo moje nie kocięta i nie są do oddania! – wycedziła przesłuchiwana dziewczyna i odwróciła się na pięcie.
Promienisty ustąpił jej drogi, spoglądając na nią z łagodnością. Podżegacze sądowi skrzywili z niesmakiem karykatury twarzy. A młoda matka przemaszerowała przez salę sądową, szarpnęła wielkie drzwi, jakby nic nie ważyły i trzasnęła nimi tak mocno, że szyby zadźwięczały w oknach.
To teraz albo mi dadzą spokój, albo mi odbiorą dzieciaki – pomyślała wzburzona i zaczęła szukać prowadzących w dół schodów.
Zaraz też opadły ją czarty wątpliwości, czując swoją szansę na wprowadzenie zamętu. Szeptały jej do ucha, że popełniła błąd, wychodząc, że z sądem nikt nie wygra, że skoro jest głupia, to teraz będzie miała za swoje. Łzy znów napłynęły jej do oczu, a wraz z nimi powróciła samotność. I choć kobieta była w zaawansowanej ciąży, a jej piąte dziecko miało się narodzić za sześć tygodni, smuga cienia przesłoniła jej świat, odgradzając ją od maleństwa rosnącego pod sercem.
Wyszła na ulicę, gdzie czekał już na nią Czarny Władca Destrukcji. Czarty wątpliwości wycofały się do budynku sądu, bo nawet one bały się, gdy pojawiał się Czarny Władca. A ten objął zrozpaczoną dziewczynę ramieniem i poprowadził na skraj ruchliwej drogi. Samochody nadjeżdżały z wielką szybkością z obu stron. Czarny Władca zajrzał dziewczynie w oczy i zachęcił ją, wkraczając na jezdnię. Wyciągnęła dłoń i zrobiła krok do przodu, gdy silne ramię pociągnęło ją z powrotem.
– Co też pani robi?!– Krzyknął mężczyzna, odciągając kobietę od ruchliwej drogi – życie się pani znudziło?!
Teraz zorientował się, że jest w ciąży i z jeszcze większą dezaprobatą pokręcił głową.
– I to ma być matka!?
Dziewczyna usiadła na ławce przystanku. Łkała bezsilnie i z nerwów zagryzała dłonie. Myślała o czwórce swoich dzieci, które czekały na nią w domu na wsi. Powoli opanowała się, nerwowym ruchem wygładziła sukienkę i szybkim krokiem poszła w kierunku dworca autobusowego.
– Trzeba wracać do domu – pomyślała, stojąc w długiej kolejce po bilety.
***
Rodzeństwo radziło sobie dobrze w czasie nieobecności mamy. Dziewięcioletni Staszek zajmował się dziś piecem. Lubił rozpalać ogień. Był w tym dobry. Trójka starszych dzieci wiedziała, że sobie poradzi. Obok chłopca przycupnęły czarty wypadków, podpowiadając chłopcu, by nalał rozpuszczalnika do pieca, wtedy na pewno się rozpali. Ale ogień wolniutko lizał drewno i bez entuzjazmu zapalał kolejno zgromadzone w piecu polana. Nuda, ciepło i żadnych poparzeń. Czarty wypadków były wyraźnie zawiedzione.
Na dworze było już zupełnie ciemno. Chłopiec spojrzał na obraz wiszący nad łóżkiem. Anioł przeprowadza dwójkę dzieci przez dziurawą kładkę, wokół szaleje burza.
Mama mówiła, że anioły są dobre – pomyślał i uśmiechnął się do Promienistego z obrazu, a ten z wielką przyjemnością odwzajemnił uśmiech.
– Kto idzie po mamę? – padło pytanie przez drzwi. Staszek spojrzał na zegar, dochodziła dziewiętnasta. Autobus przyjedzie za dwadzieścia minut. Bernatka i Kasia już stały ubrane w drzwiach.
– Piotrek, przypilnuj pieca, my idziemy po mamę – rzucił do starszego brata i szybko narzucił kurtkę.
Wyruszyli w zupełnych ciemnościach jesiennego wieczoru. Ich drogę oświetlały tylko trzy promieniste istoty idące obok. Ale oni dziś jeszcze nie widzieli tego światła. Drogę znali na pamięć. Lubili chodzić „po mamę” i ten zwrot był już od dawna w domowym słowniku synonimem radości i pachnącego chleba. Wraz z mamą do domu wchodziła pewność, że będzie kolacja, ciepło i świeży chleb, a czasem nawet dzielona sprawiedliwie tabliczka czekolady. Wracała wiara, że będzie jakieś jutro.
Przekraczali już most na rzece. Czarty rzeczne trzymały się dziś z daleka, widząc Promienistych płynących wraz z dziećmi. Teraz już tylko kilkaset metrów asfaltówki i jest przystanek. Usiedli na drewnianej ławeczce i machali nogami, żeby się rozgrzać. Wieczory były już chłodne. Rozgwieżdżone niebo nad głowami skrzyło się, jakby było pełne mrugających wesoło diamentów. Mały Staszek spojrzał w kierunku zakrętu na górce, skąd miał nadjechać autobus z mamą. Wiedział dokładnie, że za chwilę powinien się wyłonić, jak arka. Tam, w środku była ich mama. Pozostali ludzie byli nieważni, nawet ich nie zauważał. Oczekiwali tylko tej drobnej postaci, zmęczonej, lecz uśmiechniętej.
Wreszcie światło poprzedziło pojawienie się autobusu. Jechał wolno, jak zwykle, by już po chwili zatrzymać się na przystanku. Dzieci z radością wpatrywały się w otwarte drzwi, a kiedy pojawiła się ich mama, rzuciły się, by ją przywitać i pomóc w niesieniu ciężkich toreb. Nie zauważyli odmiany na jej twarzy. Nie zauważyli też, że obok kompletnie pijanego kierowcy stoją dwaj Promieniści, trzymając mocno kierownicę i wycierając zaparowaną przednią szybę.
Dzień kończył się tak, jak w dziecięcych umysłach powinien się kończyć. Znów byli w komplecie, oni i mama. Szkoda tylko, że tata nie mógł zjeść z nimi kolacji. Nałogowe, ciągle pijane czarty uzależnienia, balowały z nim od kilku dni w melinie u Kazka Podolaka. Właśnie rozlewały butelkę ruskiego spirytusu, przemyconego przez granicę w chłodnicy Łady. Czarny Władca Destrukcji także tam był.
I tym razem nie pozwoli, by mężczyzna wyślizgnął się z jego zimnego uścisku.



Andrzej Chodacki
Strona autorska


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powołania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozę i poezję, a także fotografuje. Laureat kilkudziesięciu konkursów literackich. Jego opowiadania były drukowane między innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, Miesięczniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na całym świecie. W 2012 roku wydał debiutancką książkę z poezją i fotografią pt.„ Pejzaże tęsknoty”. W 2013 roku wydał cykl opowiadań pt. „ Opowieści ze świata”. W 2014 roku wydał kolejny cykl opowiadań pt „ Wyczekując dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor Seliański” została przetłumaczona na język ukraiński. Od 2015 roku członek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

28 Kwietnia 1990 roku
Zniesienie święta 22 lipca, przywrócenie Święta Narodowego Trzeciego Maja


28 Kwietnia 1939 roku
Niemcy wypowiedziały ponownie pakt o nieagresji wobec Polski, zażądały zwrotu Gdańska.


Zobacz więcej