Czwartek 2 Maja 2024r. - 123 dz. roku,  Imieniny: Longiny, Toli, Zygmunta

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 03.09.22 - 12:59     Czytano: [497]

Polacy w Rosji: na Dalekim Wschodzie


Jerzy Jedlicki w recenzji książki "Uciekinierzy z Sybiru" (Gazeta Wyborcza 4.11.2005) pisze: "Jest doprawdy zastanawiające, że polska literatura i film w znikomym stopniu czerpały z tak bogatego źródła, jak pamiętniki Sybiraków... W naszej historycznej wyobraźni (i w polskiej historiografii - M.K.) Sybir istnieje niczym hasło encyklopedyczne, albo parę zdań w podręczniku szkolnym...". A o Polakach na Dalekim Wschodzie, poza podróżnikami, NIKT NIE PISAŁ!!!

Daleki Wschód, według podręczników geografii, to termin geograficzno-polityczny określający obszar o dokładnie niesprecyzowanych granicach, obejmujący terytorium Azji Wschodniej, leżące nad Oceanem Spokojnym (Pacyfikiem); najczęściej stosowany w odniesieniu do Japonii, Korei, wschodnich części Chin i Rosji.

Do rosyjskiego Dalekiego Wschodu zalicza się rosyjską Mandżurię, tj. Kraj Nadmorski (Władywostok), południową część Kraju Chabarowskiego po Wyspy Szantarskie na północy, Obwód Amurski i wyspę Sachalin oraz północną część Kraju Chabarowskiego, Obwód Magadański i Obwód Kamczacki (sama Kamczatka jest półwyspem długości 1200 km i szerokości 480 km).

Rosyjski Daleki Wschód to tam, gdzie słońce mówi światu "dzień dobry", to koniec Azji (od strony Europy), gdzie przez Cieśninę Beringa przechodzi granica między Rosją a USA (Alaska), to najdalej położona od Polski część Rosji. Kraj może i piękny krajobrazowo, ale bardzo niegościnny dla człowieka, dlatego bardzo słabo zaludniony. Pomimo tego nie zabrakło i tam Polaków.

Nie tylko że nie zabrakło tu Polaków, ale ich historia jest bardzo bogata. Z historycznego punktu widzenia należy osobno potraktować dzieje Polaków w rosyjskiej Mandżurii, na Sachalinie i na prawdziwie, tj. nieprzerwanie rosyjskim od XVII w., rosyjskim Dalekim Wschodzie, czyli w północnej części Kraju Chabarowskiego, w Obwodzie Magadańskim i w Obwodzie Kamczackim oraz w autonomicznych okręgach Czukockim i Koriackim. Powierzchnia tego obszaru wynosi ok. 2 mln km kw., a zamieszkuje go zaledwie ok. 700 000 ludzi, dzisiaj głównie Rosjan. Tubylcza ludność tych obszarów, głównie Czukoci i Koriaci oraz Itelmeni (Kamczadale), Eweni i Aleuci, stanowi znikomy odsetek ogółu ludności. Słabe zaludnienie kraju spowodowane jest chłodnym (kontynentalnym) i w kierunku na północ coraz zimniejszym klimatem (subpolarny i polarny) i tym, że jest to teren w większości górzysty; dużą część tego obszaru stanowi tundra, dużo jest tu bagien i torfowisk, a na Kamczatce, gdzie są 22 czynne wulkany, duże obszary pokrywa lawa. Lasy występują jedynie w płn. części Kraju Chabarowskiego i w niektórych rejonach Obwodu Magadańskiego i Kamczatki. Największą rzeką jest Kołyma, długości ok. 2600 km. Nie ma tu linii kolejowych i prawie wcale dróg bitych.

...

Po podboju przez Wielkie Księstwo Moskiewskie Chanatu Kazańskiego w 1552 roku znalazł się w jej rękach "kamski szlak wodny" prowadzący za Ural, a wschodnim sąsiadem Moskwy stał się teraz Chanat Syberyjski.

Jest duże podobieństwo między zajmowaniem ziem Indianom w Północnej Ameryce przez białych kolonistów z ich matecznika znajdującego się w Nowej Anglii (region w płn.-wsch. USA, obejmujący stany: Maine, Vermont, New Hampshire, Massachussetts, Rhode Island i Conneticut, zasiedlany od 1620 r. przez osadników angielskich), a Moskwą (także założoną na nierosyjskiej, a fińskiej ziemi przez wschodniosłowiańskich kolonistów) zajmującą ziemie ludów syberyjskich. Z tym, że Rosjanie parli na wschód, a biali Amerykanie na zachód. Rosjanie trochę wcześniej tę kolonizację rozpoczęli i szybciej ją zakończyli, górując militarnie nad ludami syberyjskimi i przewyższając brutalnością kolonistów amerykańskich. Akurat, kiedy piszę te słowa jest 4 listopada, tego dnia tylko 211 lat temu (1794) Rosjanie, dowodzeni przez Suworowa, podbijając Polskę dokonali rzezi ludności warszawskiej Pragi, podczas której wymordowano ok. 20 000 cywilnej ludności, tylko dlatego że byli Polakami i że Rosja chciała unicestwić państwo polskie.

Taką metodą walki Moskale podbili Syberię aż po Daleki Wschód.

Za panowania cara Iwana Groźnego, który prowadził wojnę z Polską o Inflanty, aby Rosja miała dostęp do Morza Bałtyckiego, w 1581 roku na Chanat Syberyjski wyruszył oddział moskiewskich Kozaków pod wodzą Jermaka. Do 1585 roku pokonano chana Kuczuma i zdobyto jego stolicę Isker. Kozacy przekręcili tę nazwę na Sybir. W ten sposób powstała nazwa ogromnego obszaru północnej Azji.
Moskwa widząc jak łatwo podbiła Chanat Syberyjski postanowiła kontynuować podbój słabo zaludnionych ziem syberyjskich. Jej postęp w prowadzonym stale pochodzie zbrojnym na wschód wskazują daty zakładania osad-fortów: Tomsk 1604, Jenisiejsk1618, Jakuck 1632, Niżniekołymsk 1644, Ochock nad Oceanem Spokojnym 1649. Tak więc w przeciągu mniej niż 70 lat Moskwa opanowała całą Syberię aż po Ocean Spokojny. Kamczatkę podbito w 1699 roku (Pietropawłowsk Kamczacki został założony w 1740).

Od samego początku Rosjanie prowadzili kolonizację Syberii. Obok Rosjan kierowano na Sybir także jeńców wojennych różnych narodowości, gdyż Rosja prowadziła wojny zaborcze w różnym okresie czasu prawie z wszystkimi sąsiadami. Polacy byli zsyłani na Sybir już od czasów Iwana Groźnego.

Znawca tematu Helena Jaźwińska pisze, że po każdej z wojen polsko-moskiewskich XVI-XVII w. część jeńców polskich osadzano na Syberii. Rocznikarze syberyjscy wymieniają ludzi z Rzeczpospolitej na Syberii już w 1584 roku w gronie kolonizatorów zasiedlających brzegi Tobołu i Omu. Z jeńców polskich tworzono w XVII w. specjalne roty, używane do walki z tubylczą ludnością. Car Piotr I gnał na Sybir zwolenników polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego (1704-09). Za carycy Katarzyny II zostało tu zesłanych 6000 konfederatów barskich (1768-72). Od 1772 roku zsyłano tu Polaków z ziem polskich zaboru rosyjskiego. W 1792 roku pognano na Sybir jeńców polskich z wojny polsko-rosyjskiej, a w 1794 roku uczestników powstania kościuszkowskiego; łącznie ponad 20 000 osób. 900 żołnierzy Polaków walczących u boku Francuzów zostało zesłanych na Sybir po klęsce Napoleona w Rosji w 1812 roku. Masowo zsyłano tu uczestników Powstania Listopadowego 1830-31 (40-50 tys. osób) i Powstania Styczniowego 1863-64 (źródła rosyjskie podają 18 623 osoby, źródła polskie 40 000 osób!) oraz uczestników spisków patriotycznych i rewolucyjnych oraz działaczy niepodległościowych (np. wypraw J. Zaliwskiego 1833-34, spisku S. Konarskiego 1839 r., Związku Narodu Polskiego 1843 r., spisku ks. Ściegiennego i uczestników przygotowań powstańczych L. Mierosławskiego w 1846 r. oraz członków Proletariatu). Wiele setek Polaków skazano na zesłanie czy katorgę syberyjską uczestniczących w rewolucji 1905-07. Cały czas Rosjanie zsyłali na Sybir polskich księży katolickich. Tylko w latach 1870-80 zesłano ich tam aż 200. Od 1858 roku rząd rosyjski zaczął wysyłać z garnizonów europejskich znaczną liczbę żołnierzy Polaków na tzw. osiedlenie kozackie w drodze prostego odkomenderowania. Uczeni polscy utrzymują, że przez Syberię przeszło za carskich czasów około 500 000 Polaków, z których bardzo dużo pozostało tam do końca życia.

Oczywiście część polskich zesłańców na Sybir trafiała aż na Daleki Wschód, włącznie z Kamczatką. Jednak nie jakiś polski zesłaniec a tylko Polak w służbie rosyjskiej zapoczątkował znane nam dzieje Polaków na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Człowiek ten to Iwan Kozyrewski, który, według zachowanych różnych źródeł, pochodził z Polski (z Wołynia), a jego prawdziwe imię i nazwisko brzmiało Ignacy Kosarzewski. Możliwe, że był jeńcem lub zesłańcem. Jednak na Dalekim Wschodzie był zapewne już wolnym człowiekiem. Bowiem Rosjanie, którzy prześladowali za polskość ludzi na ziemiach zaboru rosyjskiego, zazwyczaj nie prześladowali wolnych Polaków czy wybijających się w czymś zesłańców polskich w głębi Rosji. Przeciwnie, w wielu wypadkach wspierali ich pracę, badania czy odkrywcze podróże.

Kosarzewski, który znalazł się na rosyjskim Dalekim Wschodzie na początku XVIII w., był pierwszym wybitnym podróżnikiem i badaczem północno-wschodnich krańców Azji, Kamczatki i Wysp Kurylskich. Przybył on na Kamczatkę, bodajże jako pierwszy Polak, w 1710 roku i w latach 1711 i 1713 kierował pierwszymi rosyjskimi wyprawami morskimi do Wysp Kurylskich, dokonując odkrycia północno-wschodniej grupy tych wysp, a w latach 1725-30 był uczestnikiem - informatorem pierwszej wyprawy wybitnego odkrywcy duńskiego w służbie rosyjskiej Vitusa Beringa, mającej na celu dokonanie badań naukowych rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Kosarzewski sporządził mapę terenów przez siebie badanych i opisał Wyspy Kurylskie. Pamiątką po Kosarzewski na Kamczatce jest duża osada nad dolną Kamczatką, u stóp Kluczewskiej Stopki, nosząca nazwę Kosarzewka - Kozyriewskaja. Imię Kosarzewskiego nosi także lewobrzeżny dopływ rzeki Kamczatki - ruczej Kozyriewskogo.

Z kolei w drugiej wyprawie naukowej Vitusa Beringa (1733-42), podczas której dotarto aż do brzegów Alaski w 1741 roku, towarzyszyli temu słynnemu podróżnikowi m.in. Polacy: Andrzej Wielkopolski, Andrzej Koźmian i Wilhelm Buczowski.

W tym samym czasie co Kosarzewski, a dokładnie w latach 1707-22, przebywał na rosyjskim Dalekim Wschodzie Ludwik Siennicki (1677-1754), zesłany na Sybir za to, że był zwolennikiem króla polskiego Stanisława Leszczyńskiego, którego kandydaturę Rosja zwalczała. Siennicki przebywał głównie w Jakucji. Odbył jednak podróż na Daleki Wschód, spotykając Czukotów i Kamczadalów (Itelmenów). Opisał ciekawie ich obyczaje i wierzenia w książce "Dokument osobliwego miłosierdzia... ze wspomnieniem o mniej znanych Moskiewskiego państwa krainach" (Wilno 1754).

Spośród konfederatów barskich zesłanych na rosyjski Daleki Wschód najsławniejszym był bezsprzecznie Maurycy August Beniowski (1746-1786). Tak przez odkrycia geograficzne jak i udaną ucieczkę na wolność z Kamczatki.

Beniowski wzięty do niewoli przez Rosjan, został zesłany w 1770 roku do Kazania, a po nieudanej próbie ucieczki stamtąd, z rozkazu carycy Katarzyny II, został deportowany do Bolszeriecka na Kamczatce. Jego współtowarzyszami niedoli w Bolszeriecku byli Polacy L. Bielski i kapitan W.A. Straszewski, który został wzięty do niewoli jednocześnie z Beniowskim. Także i na Kamczatce od samego początku Beniowski, podobnie jak i jego współtowarzysze niedoli w liczbie 56, myśleli o ucieczce. W najmniejszych szczegółach obmyślili swój odważny i ryzykowny plan, który przewidywał powstanie w Bolszeriecku, zgładzenie rosyjskiego naczelnika Kamczatki - tyrana Niłowa i załogi rosyjskiej oraz opanowanie przybyłego do portu statku. Wszystko się udało i 12 maja 1771 roku Beniowski wraz z innymi towarzyszami niedoli opuścił Bolszerieck na statku "Święty Piotr i Paweł", stając się ponownie wolnym człowiekiem. Uciekinierzy płynęli ku wolnemu światu, a droga ich prowadziła wzdłuż Wysp Kurylskich, brzegów Japonii i Formozy, by 23 września 1771 roku szczęśliwie dopłynąć do portugalskiego portu Makau na wybrzeżu chińskim (Marian Kałuski "Polacy w Chinach" Pax, Warszawa 2001).

O śmiałym wyczynie Beniowskiego stało się głośno na świecie. A. Kotzube napisał o nim dramat, Jean Paul, Muehlbach, M. Jokai (Węgier) i W. Sieroszewski powieści, a Juliusz Słowacki jeden z najpiękniejszych swoich utworów - poemat "Beniowski", tłumaczony na języki: francuski, ukraiński i rosyjski, a we fragmentach na czeski, słoweński i włoski. Kompozytor francuski Duval skomponował operę o Beniowskim. Pamiętnik Beniowskiego pisany po francusku wydano w 1791 roku i przetłumaczono na: angielski 1790, niemiecki, holenderski, szwedzki 1791, polski 1797 i czeski 1807. Beniowski dokonał znaczących odkryć geograficznych. Po 8 dniach od wypłynięcia z Bolszeriecka statek "Święty Piotr i Paweł" wylądował na Wyspie Beringa, po czym przepłynięto Cieśninę Beringa, próbując dostać się do Europy przez Morze Arktyczne. Lody zmusiły Beniowskiego do powrotu na Ocean Spokojny, gdzie odwiedzili Aleuty i północno-zachodnie wybrzeże Ameryki (Alaska). Stamtąd ponownie wzięto kurs na zachód i płynąc wzdłuż Wysp Kurylskich do Japonii, skąd popłynęli w kierunku na Tajwan by dopłynąć do Makau nad Morzem Południowochińskim. Żegluga taka była dużym osiągnięciem eksploracyjnym. Beniowski jako pierwszy w historii żeglarz przepłynął środkowy Pacyfik z północy na południe i odkrył i opisał Wyspy Bezludne. Nasz podróżnik był jedynym obok de Vriesa żeglarzem, który wylądował w Japonii w okresie izolacji tego kraju w latach 1639-1854. Beniowski swoje odkrycia opisał w pamiętniku prowadzonym w języku francuskim. Ich wydanie polskie czterotomowe, pod tytułem "Historia podróży i osobliwych zdarzeń..." ukazała się 1797 roku. Było oparte na skróconym wydaniu francuskim, bardzo tendencyjnym, gdyż usunięto w nim wiele bardzo istotnych spraw.

Beniowskiego na Wyspie Beringa upamiętniała nazwa Zatoka Maurycego, która nadana została przez miejscową ludność w związku z pobytem tu jego w maju 1771 roku. Późniejsza rosyjska kartografia nazwała zatokę: Gawańska. Polski geolog Józef Morozewicz, przeprowadzając w 1903 roku badania geologiczne na Wyspie Beringa, na mapie sporządzonej przez siebie przywrócił zatoce jej dawniejszą nazwę, uzasadniając to tym, że przed Beniowskim zatoka nie miała żadnej nazwy, a ludność samorzutnie nazwała ją "Zatoką Maurycego". Niestety, urzędowa kartografia rosyjska nie uznała tej nazwy (B. Kuźmiński).

Rosyjskie władze nienawidziły Beniowskiego i to nie tyle za udaną jego ucieczkę z Kamczatki co za odkrycie dla świata rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Już od czasów Katarzyny II Rosjanie twierdzili, że Beniowski fantazjował we wspomnieniach o swych podróżach. Rosyjski Daleki Wschód i Alaska były rejonem politycznej i handlowej ekspansji Rosjan, zarezerwowanym tylko dla nich. Rosja chciała aby świat nic nie wiedział o tym rejonie kuli ziemskiej. Dlatego z determinacją czyniono z Beniowskiego "szalbierza, kłamcę o lekkoducha" (Wacław Słabczyński "Polscy podróżnicy i odkrywcy" Warszawa 1988). Za "uczonymi" rosyjskimi, a następnie radzieckimi poszli historycy Polski Ludowej: Leon Orłowski "Maurycy August Beniowski" Warszawa 1961.

Dopiero w wolnej już Polsce historyk Dalekiego Wschodu o dużym autorytecie w świecie naukowym - Edward Kajdański wydał najpierw książkę "Tajemnica Beniowskiego. Odkrycia, intrygi, fałszerstwa (1994), a następnie dokonał opracowania oryginalnych "Pamiętników" Maurycego Beniowskiego (1996). W pierwszej pracy rozstrzygnął definitywnie toczący się od dwustu lat spór dotyczący autentyczności dzienników Beniowskiego. Na podstawie analizy źródeł angielskich, holenderskich, rosyjskich, niemieckich, polskich, japońskich i chińskich oraz pierwszych oryginalnych wydań "Pamiętników" Beniowskiego w obcych językach Kajdański udowodnił prawdziwość całości wspomnień Beniowskiego, nawet tych fragmentów, które krytycy tego wielkiego podróżnika zwalczali ze szczególną zajadłością, gdyż na poziomie wiedzy o geografii Pacyfiku w końcu XVIII w. niemożliwe było spreparowanie podobnej relacji (P.D. "Tajemnica Beniowskiego" Kultura nr 3 1995, Paryż). Kajdański zaapelował o utworzenie Towarzystwa Beniowskiego mającego na celu jego rehabilitację jako podróżnika.

Jan Kopeć (1762-1827), wzięty do niewoli pod Maciejowicami w czasie Powstania Kościuszkowskiego (1794), został zesłany do Irkucka, a później na Kamczatkę, gdzie przebywał kilka lat; zwolniony wrócił do kraju. We Wrocławiu w 1837 roku ukazał się jego "Dziennik podróży... przez całą wzdłuż Azji lotem do portu Ochocka, oceanem przez Wyspy Kurylskie do niższej Kamczatki". Do jej wydania paryskiego z 1842 roku wstęp napisał Adam Mickiewicz, zafascynowany wspomnieniami. W książce tej jest pierwszy w języku polskim wszechstronny opis Kamczatki. Obok opisu wulkanów, trzęsień ziemi czy klimatu Kamczatki Kopeć pisze obszernie i zawsze ze szczególną do niej sympatią o ludności tubylczej, poświęcając dużo miejsca jej obrzędom i obyczajom. Może zesłańcy, ale zapewne i wolni Polscy poszukujący przygód znaleźli pracę, szczególnie jako żeglarze, w powstałej w 1820 roku Kompanii Rosyjsko-Amerykańskiej do Handlu na Dalekim Wschodzie, związanej działalnością tak z Alaską jak i rosyjskim Dalekim Wschodem. Do najwyższego w niej stanowiska - dyrektora Kompanii doszli Szymon Janowicz (1818-20) i Stefan Wojewódzki (1854-59). Kapitanem statków był Dionizy Zaremba, a Filip Baranowicz jako pierwszy zajmował się rozwojem rybołówstwa.

Między zesłańcami polskimi z XIX w. na Syberii dużo było nauczycieli, profesorów i uczonych oraz innych ludzi bardzo ambitnych. Znalazłszy się wśród niezbadanych jeszcze bezkresnych puszcz i rozległych gór oraz tubylczej ludności, niektórzy z nich zajęli się badaniami przyrody, odbywali odkrywcze podróże geograficzne i prowadzili badania nad zamieszkałymi tam ludami.

Za udział w spisku Konarskiego (1839) zesłańcem na Sybirze był Leopold Niemirowski (1810-1883), utalentowany malarz i rysownik. Po ok. 10 latach tam pobytu został oficjalnym rysownikiem wyprawy naukowej na Kamczatkę, zorganizowanej przez oddział irkucki Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Z wykonanych przez niego na Kamczatce rysunków kraju i ludzi złożył się album, który został wydany w Petersburgu w 1855 roku.

Jednym z najbardziej zasłużonych i znanych zesłańców polskich na Sybirze po Powstaniu Styczniowym 1863-64 był Benedykt Dybowski (1833-1930). To jeden z największych badaczy Wschodniej Syberii, a badania reliktowego jeziora Bajkał postawiły go w rzędzie znakomitych zoologów świata. Za te badania Dybowski dostał złoty medal Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Uwolniony, w 1877 roku wrócił do okupowanej przez Rosjan Warszawy w okresie wzmożonej rusyfikacji. Nie mogąc znaleźć pracy przyjął na 3 lata posadę lekarza obwodowego i okrętowego na Kamczatce. Mieszkał w Pietropawłowsku skąd podejmował liczne wyprawy i badania naukowe, zwiedzając dokładnie Kamczatkę (objechał ją wokół konno) i okoliczne wyspy Kurylskie, Komandorskie i Sachalin. Przeprowadził udaną aklimatyzację renów na wyspie Beringa. Owocem tych wypraw były wydane we Lwowie prace: "Wyspy Komandorskie" (1884) i "O Syberii i Kamczatce" (1900). Materiały lingwistyczne o językach Kamczadalów przekazał do opracowania Ignacemu Radlińskiemu, który na ich podstawie opracował "Słownik narzeczy ludów kamczackich" (Kraków z. 1-4, 1891-94) - Ajnów, Kamczadalów i Koriaków. Po powrocie do kraju Benedykt Dybowski był profesorem polskiego Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1883-1906.

Tadeusz Słabczyński w swej pracy "Polscy podróżnicy i odkrywcy" (Warszawa 1988) pisze: "Warto... podkreślić pewną znamienną cechę uczonego (Dybowskiego - M.K.), a mianowicie jego niezmiernie humanitarny stosunek do krajowców, których leczył bezpłatnie, z którymi przyjaźnił się serdecznie i którym zawiózł w prezencie kilka europejskich zwierząt domowych w celu aklimatyzacji. Echo tej przyjaźni dotarło do niego po latach we Lwowie, podczas jubileuszu 70-lecia (1903 - M.K.), gdy Kamczadale przysłali mu w darze jubileuszowym szkielet krowy morskiej".

Zbiory przyrodnicze i etnograficzne Dybowskiego z Kamczatki (150 obiektów) znajdują się dzisiaj w Muzeum Etnograficznemu w Krakowie. Uczony podczas swego pobytu na Kamczatce pozyskał od zamieszkujących ją Itelmenów, Koriaków i Ewenów oraz od Aleutów z pobliskich Wysp Komandorskich spory zbiór bezcennych już dziś rzeczy, jak ubrania z futer, jelit foczych i skór rybich, harpuny i miotacze, koszyki plecione z trawy morskiej, uprzęże psie i reniferowe, a także modele domów, kajaków, łodzi i sań, wykonane dla niego przez tubylców. Obiekty te pokazywano po raz pierwszy w roku 1884 na wystawach w Warszawie i we Lwowie.

Pamiątką po Dybowskim na rosyjskim Dalekim Wschodzie są dwie nazwy geograficzne: Góra Dybowskiego - wzgorje Dybowskogo i Góry Dybowskiego - gory Dybowskogo. Widoczna z daleka i zakończona ostrym szczytem Góra Dybowskiego znajduje się w północnej części Wyspy Beringa. Co ciekawe to to, że nazwę tę samorzutnie nadała tej górze tubylcza ludność wyspy na pamiątkę pobytu tu Dybowskiego w 1879 i 1882 roku. Mieszkańcy zachowywali go długo w pamięci, a jego nazwisko wymawiali z czcią i szacunkiem. Zabiedzona ludność pamiętała go jako lekarza-filantropa i dobroczyńcę. Mówiono o nim "jako o białym bogu, który z litości nad nimi zeszedł na ziemię i stworzył renifery" (B. Wierzbiański). Dybowski przerażony bowiem biedą tej ludności, wymierającej z chronicznego głodu, sprowadził ma wyspę reny, konie, kozy i króliki, zaprowadził rolnictwo i ogrodnictwo. Kiedy po ponad 20 latach (w 1903 r.) wyspę odwiedził polski geolog Józef Morozewicz, było na niej ponad 1000 renów, setki kóz i tysiące królików. Ludność miała co jeść.

Góry Dybowskiego znajdują się również na Wyspie Beringa, w jej środkowej części. Ich średnia wysokość wynosi 635 m i zakończone są dwoma stożkowatymi, mającymi ponad 750 m wysokości. Szczyty są nagie, ale niższe stoki gór pokrywa bujna roślinność - trawy i różnokolorowe kwiaty. Natknął się na nie w 1903 roku polski geolog-podróżnik Józef Morozewicz, a że nie miały jeszcze nazwy nazwał je Górami Dybowskiego, po tym jak się przekonał na własne oczy jakim dobrodziejem dla mieszkańców tej wyspy był Benedykt Dybowski.

Dybowski nie był jedynym Polakiem okazującym litość i współczucie biednej i prześladowanej tubylczej ludności Syberii. W rękopisie zesłańca Andrzeja Warzyszyńskiego z 1912 roku zatytułowanym "Wspomnienia z tajgi syberyjskiej" czytamy o jego spotkaniu z Mieczysławem Wolińskim, który był polskim zesłańcem, a potem wodzem Ewenków, żyjących w rejonie Ochocka i na wschód od Kołymy. Sentyment do tubylczej ludności Syberii wielu polskich sybiraków sprawił, że po powrocie do Polski po I wojnie światowej przetłumaczyli na język polski pamiętniki autora niewielkiego narodu Jukagirów, żyjącego nad środkową Kołymą - Takila Odułoka "Na dalekiej północy" (1936). Niestety, powstanie Związku Sowieckiego spowodowało zerwanie jakichkolwiek stosunków między Polakami a narodami syberyjskimi. Po II wojnie światowej w Polsce popularne były książki pisarza czukockiego Jurija Rytcheu, jak np. oparty na legendzie czukockiej "Śnieżny wilkołak".

Towarzyszem podróży Dybowskiego po Kamczatce był zoolog Jan Kalinowski (ok. 1860-1941), który później dał się poznać jako badacz Ameryki Południowej.

Drugim wielkim badaczem Syberii Wschodniej był Jan Czerski (1845-1892). Zesłany za udział w Powstaniu Styczniowym w 1871 roku mógł zamieszkać w Irkucku i poświęcić się badaniami geologicznym i geograficznym. Jego wyprawy naukowe przyniosły wiele cennych uzupełnień do mapy pn.-wsch. Rosji i do jej dziejów geologicznych. Jego zasługi były tak duże, że aż dwa duże pasma górskie Syberii Wschodniej nazwane zostały jego imieniem: Góry Czerskiego (Chrebiet Czerskogo) - najwyższe pasmo górskie Syberii Wschodniej i pasmo górskie na Zabajkalu.

Na propozycję Rosyjskiej Akademii Nauk w 1891 roku Czerski wyruszył wraz z żoną i synem na 3-letnią wyprawę, mającą na celu zbadanie mało wówczas znanych rzek: Kołymy, Indygirki i Jany. Wiosną 1892 roku dotarł do Kołymy i łodzią ruszył w dół rzeki, prowadząc nieustanne badania i kreśląc mapy. Podczas tej podróży zmarł 25 czerwca 1892 roku u ujścia rzeki Omołon do Kołymy nie opodal celu wyprawy. Żona poprowadziła wyprawę do końca. Syn Czerskiego - Aleksander został również podróżnikiem, badaczem rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Utonął w 1921 roku na jednej z wypraw, płynąc z Wysp Komandorskich na Kamczatkę (W. Słabczyński).

Pierwszym uczonym botanikiem nad Kołymą był również Polak - lekarz i botanik Tomasz Augustynowicz (1809-1891). Był lekarzem wojska rosyjskiego. W latach 1874-76 przebywał jako członek ekspedycji lekarskiej w Jakucji i nad Kołymą, zbierając okazy flory, które następnie przekazał do Ogrodu Botanicznego w Petersburgu.

Innym znanym później uczonym polskim - geologiem działającym m.in. na rosyjskim Dalekim Wschodzie był Karol Bohdanowicz (1864-1947). W latach 1895-98 prowadził on badania geologiczne wzdłuż 600 km wybrzeża nad Morzem Ochockim, ciągnącego się na północ od rzeki Amur do Ochocka oraz na Kamczatce, na zachodnim wybrzeżu - od ujścia rzeki Bolsza do ujścia rzeki Tigil, jak również w głębi Półwyspu Kamczackiego na tej samej wysokości geograficznej, w rejonie gór Środkowych i Wschodnich.

Poszukiwał głównie złota, którego liczne pola odkrył w Kraju Chabarowskim; na Kamczatce badał także wulkany i lodowce, a w rejonie rzeki Kozyrewka odkrył gorące źródła. Złota szukał także na Wyspach Szantarskich - archipelagu 15 wysp o powierzchni ok. 2500 km2 w południowo-zachodniej części Morza Ochockiego. Sporządził też mapy topograficzną i geologiczną Kamczatki, za co w 1900 roku na wystawie powszechnej w Paryżu otrzymał złoty medal. Wydał również sprawozdanie z tej wyprawy "Oczerk diejatielnosti ochotsko-kamczatskoj gornoj ekspedicyi" (1899). W 1900 roku Bohdanowicz szukał złota na Półwyspie Czukockim. Zebrane przez siebie wówczas przedmioty kultury materialnej Czukczów kupili od niego członkowie amerykańskiej wyprawy, prowadzącej badania na południowych obszarach rosyjskiego Dalekiego Wschodu.

W 1946 roku członkowie radzieckiej ekspedycji geograficznej nazwali imieniem Bohdanowicza wulkan na wyspie Paramuszyr w grupie Wysp Kurylskich.

Można tu dodać, że na wyspie Miedziana na Komandorach północny cypel zwie się przylądkiem Sułkowskiego; pochodzenie tej nazwy nie jest znane, ale z pewnością ma ona polskie korzenie.

Polak Leon Hryniewiecki (1839-1891) był lekarzem wojska rosyjskiego, a także przyrodnikiem i badaczem polarnym (Nowa Ziemia), za co został członkiem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. W 1886 roku został lekarzem garnizonu wojskowego na Wyspach Komandorskich, a w maju 1889 roku naczelnikiem okręgu nad Morzem Beringa, na terytoriach zamieszkałych przez Czukczów. Jednocześnie prowadził badania geologiczne, zoologiczne i etnograficzne wśród tych ludzi. Z początku mieszkał w rejonie mierzei Limanu Anadyrskiego, tuż przy ujściu rzeki, która później została nazwana jego imieniem. Zmarł z wyjątkowo ciężkich warunków bytowania i klimatycznych.

Wspomniany już dwukrotnie polski geolog, petrograf i mineralog Józef Morozowicz (1865-1941) prowadził badania m.in. na Uralu i brał udział w wyprawie na Nową Ziemię, by w 1903 roku podjąć samodzielną wyprawę geologiczną na Wyspy Komandorskie, leżące na wschód od Kamczatki. Badał dwie największe wyspy: Beringa i Miedzianą, odkrywając na Wyspie Beringa nieznaną dotąd w nauce skałę wylewną, która później otrzymała nazwę beringit. Wyniki swych badań ogłosił już w wolnej Polsce, wydając cenną monografię "Komandory" (Warszawa 1925). Zebrany przez Morozewicza zielnik opracował B. Fiedczenko, a wydała Polska Akademia Umiejętności - "Flore des iles de Commandeur".

Na Kamczatce przebywał w celach naukowych rok starszy brat późniejszego pierwszego marszałka Polski (1920) Józefa - wybitny etnograf, badacz sachalińskich Ajnów i Gilaków Bronisław Piłsudski (1866-1918), skazany w 1887 roku na 15 lat ciężkich robót na Sachalinie z oskarżenia o udział w spisku na życie cara Aleksandra III. Bronisław Piłsudski zostawił bogaty dorobek naukowy, m.in. rękopis dotyczący Kamczatki, zdeponowany przed wojną w Instytucie Wschodnim w Warszawie.

Bodajże ostatnim polskim badaczem rosyjskiego Dalekiego Wschodu za Rosji carskiej był inżynier górnik, podróżnik i literat Kazimierz Grochowski (1873-1937). W latach 1909-14 odbył cztery ekspedycje geologiczne po rosyjskim Dalekim Wschodzie. Podczas trzeciej i czwartej ekspedycji (1913-14) eksplorował północne tereny Kraju Chabarowskiego nad Zatoką Udzką i na południe od portu Ajan oraz w kierunku miejscowości Neklan. W 1930 roku "Gazeta Lwowska" drukowała w odcinkach jego "Złotą Dolinę. Opowieść z prawdziwego zdarzenia", opisującą dramatyczne przeżycia grupy prospektorów na Półwyspie Czukockim.

Jak słusznie zauważył na łamach "Ziemi" A. Maciesza: "Zasługi naukowe i cywilizacyjne Polaków-zesłańców na Syberii, wyjątkowe w dziejach świata, stanowią zaszczytną kartę w historii porozbiorowej Polski i są dowodem wielkiej tężyzny narodu polskiego".

Dzisiaj badania nad kulturami arktycznymi, m.in. ludów syberyjskich i rosyjskiego Dalekiego Wschodu prowadzi Maria Dybowska, etnolog, współpracownik Komisji Polarnych Nauk Humanistycznych i Społecznych.

Jak zauważyliśmy już od początku XVII w. pojedynczy Polacy osiedlali się na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Sami się tam udawali albo osiedlali tu na stałe po zwolnieniu z zsyłki.

Od początku lat 80. XIX w. rozpoczęła się emigracja dobrowolna Polaków na Syberię w poszukiwaniu pracy lub nawet z chęci ucieczki od rosyjskiego terroru antypolskiego na ziemiach dawnej Polski. Według źródeł rosyjskich z samego tylko Królestwa Polskiego w 1881 roku wyjechało na Syberię 9455, a w 1882 roku 5708 Polaków. W każdym dużym mieście syberyjskim był polski kościół katolicki, zazwyczaj w stylu neogotyckim, jakże nietypowym dla Rosji. Polacy stanowili najbardziej wartościową grupę ludzi na Syberii. Opanowali w znacznej mierze handel i rzemiosło syberyjskie; dużo było tam polskich inżynierów, lekarzy, adwokatów i nauczycieli. Pod koniec Rosji carskiej Syberia Polakami stała. W miastach syberyjskich panowała wówczas moda polska. Tzw. dobry ton kazał nosić "ubrania warszawskie", jeść "polski chleb", "polskie ciastka", pić "polskie piwo" i meblować domy "polskimi meblami". Miejscowa prasa rosyjska (w Irkucku, Tobolsku, Omsku, Tomsku i Krasnojarsku) skarżyła się, że polski język ruguje język rosyjski, a miejscowi Rosjanie mają często na półkach swoich bibliotek Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego, Kraszewskiego. Wydawane w Irkucku pismo "Sibir" lamentowało w 1881 roku: "Wkrótce język polski wyruguje w naszym mieście zupełnie z użycia język rosyjski. Wszędzie w hotelach, sklepach i na ulicy słychać mówiących po polsku". Jednocześnie prasa rosyjska chwaliła, że Polacy są najlepszymi nauczycielami wszelkich przedmiotów na Syberii (B. Wierzbiański).

Oczywiście jacyś Polscy trafiali także na rosyjski Daleki Wschód. Były to jednak ciągle jednostki. Ani w Pietropawłowsku Kamczackim, największym mieście na rosyjskim Dalekim Wschodzie, ani w innym tutaj mieście nie powstała kolonia polska. Najbliższa rosyjskiego Dalekiego Wschodu kolonia polska wraz z kościołem katolickim od 1896 roku była w Nikołajewsku nad Amurem, a więc na granicy rosyjskiego Dalekiego Wschodu z rosyjską Mandżurią. Ośrodek ten przestał istnieć w wyniku rewolucji bolszewickiej 1917 roku i ucieczki Polaków z Rosji. Ci co pozostali oderwani od kraju, zepchnięci na najniższy poziom bytowania i prześladowani, jeśli przyznawali się do polskości, ulegali rusyfikacji.

Jednak rosyjski Daleki Wschód miał ponownie stać się miejscem kaźni Polaków. Tym razem w okresie stalinowskim, w latach 1939-1953.

Dyktatorzy Niemiec Adolf Hitler i Związku Sowieckiego Józef Stalin w sierpniu 1939 roku postanowili wspólnie zniszczyć odrodzone w 1918 roku państwo polskie, ponownie wymazać Polskę z mapy politycznej Europy. 1 września 1939 roku Niemcy hitlerowskie napadły zbrojnie na Polskę od zachodu i północy, a 17 września 1939 Związek Sowiecki zadał walczącej Polsce cios w plecy atakiem od wschodu. Obaj zbrodniarz podzielili się Polską, Stalin zajmując jej wschodnią połowę, po Narew, Bug i San. Od stycznia 1940 roku do czerwca 1941 roku bolszewicy wywieźli w głąb Rosji ok. 1,5 mieszkańców wschodniej Polski, w większości Polaków. Kilkaset tysięcy Polaków skierowano do łagrów.

W 1928 roku geologowie sowieccy odkryli nad środkową Kołymą wielkie pokłady złota (od tego czasu Kołyma nazywana jest "złotym sercem Rosji" - sowieckim Klondike). Poza tym była tu platyna, ołów, cyna, srebro. Trzeba było zagospodarować ten teren, aby móc eksploatować przede wszystkim złoto, którego w rekordowym 1941 roku wydobyto tu 75 ton. Postanowiono zbudować miasto portowe Magadan (1933) i drogę z tego portu do Jakucka, biegnącą przez pola złotodajne. Gospodarze ZSRR zaplanowali budowę tego wszystkiego niewolniczą pracą. W ten sposób w okolicy Magadanu i dorzeczu rzeki Kołymy powstał i był w latach 1937-53 wielki system obozów pracy przymusowej (łagrów), jeden z najcięższych w Związku Sowieckim, w przez który przeszło 1,5 miliona więźniów, rzekomych wrogów ludu, z których kilkaset tysięcy poniosło tu śmieć. Ta liczba świadczy o tym jak wielka była śmiertelność w tutejszych łagrach. Ludzi zabijał zimny klimat (do minus 60 stopni C.), brak odpowiedniego ubrania, niedożywienie, ciężka praca i tortury oraz wprost zwierzęce znęcanie się nad więźniami. Jeden z więźniów Kołymy Stanisław J. Kowalski swoje wspomnienia z tego okresu, które zamieścił na swojej stronie internetowej, nazwał "White Auschwitz of Kolyma" - Kołymski biały Auschwitz.

Tutejszy system łagrów miał oficjalną nazwę Kołymski Isprawitielno-Trudowyje Łagieri tj. Kołymskie Poprawcze Obozy Pracy Przymusowej. Magadan był bramą do tych osławionych łagrów. Więźniów przywożono tu wielkimi barkami z Nachodki koło Władywostoku. Pracowali oni w kopalniach złota w Ust-Omczug i Bierieloch, platyny i ołowiu, w zakładach pracy w rejonie Magadanu oraz przy budowie drogi szutrowej, zwanej szumnie "magistralą kołymską", łączącej Magadan z Jakuckiem (2000 km). Łagiernicy i miejscowa ludność nazywała i nazywa ją "Drogą na kościach", bo tysiące ludzi straciło życie przy jej budowie. Złoto kołymskie, sprzedawane na Zachodzie, utrzymywało w dużym stopniu Związek Sowiecki przy życiu.

Polacy stanowili najliczniejszą grupę pośród więźniów pochodzących z innych krajów. Piotr Żaroń w książce "Ludność polska w Związku Radzieckim w czasie II wojny światowej" (PWN, Warszawa 1990) pisze, że w łagrach koło Magadanu więziono 1000, a w rejonie Kołymy 3000 Polaków. Nie były to jednak pełne dane. Według magadańskiego szefa "Memoriału" Mirona Etliwa przez łagry Kołymy przewinęło się ok. 7 - 12 tys. Polaków. Z wycieńczenia, zimna i głodu zmarło ich tutaj mniej więcej dwie trzecie. Około 1800 zostało rozstrzelanych na mocy decyzji władz lokalnego GUŁagu (Piotr Jendroszczyk). Wikipedia podaje, że na przełomie 1940 i 1941 roku transporty przywiozły do Magadanu około 12 000 Polaków, w większości jeńców wojennych i ich rodzin. Z nich zaledwie 583 osoby zostały uwolnione w 1942 w ramach akcji rekrutacyjnej II Korpusu generała Andersa.

Wśród więźniów Kołymy było m.in. dwóch literatów polskich: Teodozja Lisiewicz (1903-1975), po wojnie prezeska Związku Literatów Polskich w Londynie i Anatol Krakowiecki (1901-1950), autor głośnych i wstrząsających wspomnień "Książka o Kołymie" (Londyn 1950). Krakowiecki pisze m.in., że w czasie jego dwuletniego pobytu na Kołymie w jego obecności zmarło około 300 łagierników.

Polacy byli kierowani także do łagrów na Półwyspie Czukockim i na Kamczatkę. W książce Sylwestra Mory i Piotra Zwiernika "Sprawiedliwość sowiecka", wydanej przez wydawnictwo w ruchu 2 Korpusu Polskiego we Włoszech w 1945 roku, czytam na stronie 257: "...w miesiącu marcu 1941 r. przybył na "pryisk" Komsomolec więzień rosyjski - naczelnik NKWD z północnej Kamczatki z półwyspu Czukotka, gdzie znajduje się kopalnia ołowiu. W rozmowie z nim dowiedziałem się, że w r. 1940 w miesiącu sierpniu przybył okręt na Czukotkę, który przywiózł 3000 Polaków, przeważnie wojskowych i policji. Wszystkich Polaków, którzy przybyli na Czukotkę, zapędzili do kopalń ołowiu, w czasie pracy zaś celowo zapędzono ich w najwięcej wypełnione tlenkiem ołowiu chodniki. Polacy pracując w tych chodnikach, zatruwali się tlenkiem ołowiu do tego stopnia, że dziennie wymierało do 40 osób. ów więzień twierdził, że do czasu jego odjazdu z półwyspu Czukotka zmarło tam około 90% Polaków...".

W czerwcu 1941 roku Niemcy hitlerowskie napadły na swego dotychczasowego najlepszego przyjaciela - Związek Sowiecki i państwo sowieckie znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i chwytało się każdej deski ratunku. Stalin nawiązał więc kontakt polityczny z Wielką Brytanią i USA oraz z... Polską, a konkretnie z polskim rządem emigracyjnym w Londynie. 30 lipca 1941 roku sowiecki ambasador w Londynie Iwan Majski zawarł z premierem rządu polskiego gen. Władysławem Sikorskim umowę, w której ZSRR uznał ponownie istnienie państwa polskiego i postanowił zwolnić jeńców wojennych i obywateli polskich z łagrów (tzw. amnestia) oraz utworzyć wojsko polskie.

Przebywający w porcie Nachodka Bronisław Brzezicki pod datą 20 września 1941 roku odnotował takie oto wstrząsające i tragiczne wydarzenie:

"Po tzw. amnestii do pobliskiej przystani zawinął statek z transportem około tysiąca Polaków, więźniów powracających z Kołymy... kiedy zwarta masa po pewnym czasie dotarła do nas i jakby przedefilowała przed naszymi rowami, prowadząc się wzajemnie za ręce, oczom naszym przedstawił się niesamowity i krew w żyłach mrożący widok. Mężczyźni w strzępach ubrań, w fufajkach, chwiejące się cienie o zarośniętych twarzach, podobni raczej do upiorów niż do ludzi. Dramatyczny był to widok, bez porównania okropniejszy niż obraz Grottgera przedstawiający zsyłkę Polaków na Sybir. Były to dosłownie same kaleki, wielu bez jednego oka, inni zupełnie ociemniali, bez nosów, uszu, bez rąk, na szczudłach bez nogi i - o Boże - tułów bez obu nóg! Jak się później dowiedziałem te wszystkie okaleczenia były wynikiem odmrożenia w czasie ciężkich prac na Kołymie w czasie przeraźliwych mrozów... Błagali o kęs chleba a nade wszystko o machorkę".

Jak mieszkałem w Polsce w "naszej" kamienicy mieszkał pan Jelonek. Do września 1939 roku był gajowym na Polesiu. Został zesłany na Kołymę, gdzie pracował w kopalni złota po pas w lodowatej wodzie. Stracił tam lewą nogę w wyniku odmrożenia.

W II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa wielu żołnierzy, zdobywających Monte Cassion czy Bolonię, przeszło przez łagry Kołymy i Kamczatki.

Jednak katorga Polaków nad Kołymą nie skończyła się w 1941 roku. Po zajęciu przez Armię Czerwoną w 1944 roku przedwojennych polskich Ziem Wschodnich, które miały pozostać w granicach Związku Sowieckiego i po narzuceniu Polsce w oparciu o bagnety sowieckie władzy komunistycznej w 1945 roku, 200 tysięcy Polaków ponownie zostało zesłanych do sowieckich łagrów, w tym także do łagrów kołymskich. Zwróćmy uwagę na to, że z niby wolnej Polski wysyłano Polaków do Związku Sowieckiego aż do 1949 roku! Służba bezpieczeństwa PRL aresztowała i przekazywała sowieckiemu NKWD powstańców Warszawy, młodzież, a zwłaszcza harcerzy, członków AK oraz innych organizacji niepodległościowych.

Jacek Pałkiewicz odwiedził niedawno tereny Magadanu i Kołymy. W Jagodnem spotkał się z 92-letnim Włodzimierzem Chrystiukiem, Polakiem, byłym kapitanem Wojska Polskiego, a podczas wojny żołnierzem Armii Krajowej. W sierpniu 1944 roku aresztowało go w Grodnie NKWD i zesłało tutaj - "na 5 lat Kołymy". Pracował w kopalni złota w łagrze Ust-Utinaja. Najwięcej dokuczał im głód. Współwięźniowie masowo umierali a on jakoś przeżył. W 1954 roku mógł wrócić do Polski, ale nie miał tam żadnej rodziny, a żona w Grodnie wyszła ponownie za mąż. Pozostał więc tutaj, tak jak i szczycący się polskimi korzeniami Michaił Ilwis ("Złoto i łagry Kołymy" Express Wieczorny 6.3.2005). Większość Polaków, czyli tych co przeżyli łagry, wróciła jednak do Polski po śmierci Stalina i likwidacji tutejszych łagrów. Włodzimierz Chrystiuk to zapewne jedyny dziś Polak na Kołymie.

Na Kołymie po 1945 roku znalazł się również znany kapucyn, wielki Polak i sługa boży o. Remigiusz Kranc OFMCap. W swoich wspomnieniach "Z Ostroga na Kołymę" (Warszawa 1997) nazwał łagry kołymskie "piekłem na ziemi".

Innym zakonnikiem polskim na Kołymie po 1945 roku był bernardyn, o. Martynian Darzycki. Aresztowany w 1946 roku na ziemi polskiej włączonej teraz do Ukrainy Sowieckiej został zesłany na Kołymę do pracy w kopalni złota. Uwolniony 2 lipca 1952 roku powrócił na Ukrainę, aby pracować wśród pozostałych tam polskich katolików. Była to praca pełna poświęcenia i niebezpieczeństw w państwie wojującego ateizmu i prześladującego Polaków. Wyzwolona z pęt komunizmu Polska uznała zasługi dla polskości jak i Golgotę o. Darzyckiego. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Wałęsa w 1992 roku odznaczył go Komandorią Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polski.

W 2000 roku w Warszawie otwarte zostało Muzeum Sybiraków, dokumentujące okrucieństwa stalinowskiego terroru w stosunku do Polaków. Także tych, którzy przeszli przez łagry rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Kilka lat temu "Rzeczpospolita" zorganizowała wyprawę pt. "Kołyma, złoto i łagry"; zdjęcia robił Jakub Ostałowski, a po powrocie odbyła się wystawa fotografii Waldemara Maja "Maj na Kołymie", pokazująca piękno kraju i pozostałości po łagrach.

W latach 90. XX w. na Morzu Ochockim toczyła się polsko-rosyjska "wojna rybna".

Otóż na początku lat 80. XX w. polskie statki rybackie z flot "Dalmoru", "Gryfa" i "Odry" zaczęły dokonywać połowów ryb na Morzu Beringa; z tutejszych łowisk pochodziło 70% połowów polskiej floty dalekomorskiej. Stamtąd pochodziły pierwsze polskie mintaje. Polacy wcisnęli się w enklawę pomiędzy rosyjską (Kamczatka) i amerykańską (Alaska) strefą ekonomiczną. W 1991 roku polskie trawlery zostały zmuszone przez Amerykanów do przeniesienia się na Morze Ochockie, z tym, że pierwsze 3 trawlery: "Aquila", "Delfin" i "Hajduk", z inicjatywy kapitana Anatola Magdziaka, przeniesiono na Morze Ochockie już w 1990 roku, co okazało się, że był to wówczas strzał w dziesiątkę. Wkrótce 40 polskich trawlerów łowiło tu aż 270 000 ton ryb rocznie. Stąd polska flota rybacka na Morzu Ochockim została uznana za jedną z najgroźniejszych rywalek floty rosyjskiej, zasilonej zresztą swego czasu przez dziesięć pływających baz zbudowanych w polskich stoczniach. Polscy rybacy zaczęli być traktowani przez Rosjan jak uciążliwi, niepożądani intruzi. Już w 1991 roku na Morzu Ochockim rozpoczęły się incydenty ze statkami obcych bander. W 1993 roku na Morzu Ochockim zatrzymano polski trawler "Homar", który skierowano do portu w Magadanie. W 1995 roku w rosyjskiej strefie ekonomicznej został zatrzymany "Polluks", któremu, po przejrzeniu dziennika okrętowego pozwolono kontynuować rejs. Nie pomogła podpisana w Moskwie w czerwcu 1995 roku między Polską a Rosją międzypaństwowa umowa o współpracy w dziedzinie rybołówstwa morskiego. 26 lutego 1997 roku Rosjanie aresztowali polski statek "Aquarius". Po wyłączeniu radiostacji pokładowej "Aquarius" z rosyjskimi żołnierzami na pokładzie został zmuszony do obrania kursu na port w Pietropawłowsku na Kamczatce. Wybuch skandal dyplomatyczny polsko-rosyjski. Rosjanie drastycznie ograniczali polskie rybołówstwo na Morzu Ochockim (limit, licencje), a w 2001 roku zamknęli w ogóle Morze Ochockie dla naszych trawlerów, nawet na wodach międzynarodowych.

Aż do upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku niewielu Polaków z Polski odwiedzało te strony (Kamczatka do 1990 r. była w ogóle zamknięta dla cudzoziemców). Byli to zazwyczaj wybrańcy - zasłużeni dziennikarze PRL. Dzisiaj łatwiej jest tu podróżować Polakom, ale często wiąże się to z wieloma trudnościami. Z roku na rok wzrasta jednak liczba turystów polskich na rosyjskim Dalekim Wschodzie.

Podróżował po rosyjskim Dalekim Wschodzie m.in. Romuald Koperski - podróżnik, przewodnik po Syberii, dziennikarz, pisarz, muzyk pianista, pilot samolotowy. W 2003 roku zorganizował I Międzynarodowy Rajd Samochodowy Transsyberia Atlantyk - Pacyfik - z Gdańska do Magadanu, w którym wzięło udział 25 załóg samochodowych: 22 polskie i 3 rosyjskie. Ma to być impreza cykliczna. Mając rangę międzynarodową, jest najdłuższym na świecie rajdem samochodowym, jaki został dotychczas rozegrany (ok. 14.000 km). Załogi rosyjskie przyjechały do mety jako I i III, a polska jako II.

Rok wcześniej, w sierpniu 2002 roku, Rafał Król - mieszkaniec Gdyni, polarnik, podróżnik, alpinista i fotografik wspólnie z Grzegorzem Gromadzkim, Michałem Rogozińskim i Rafałem Tessmerem weszli na najwyższy szczyt Kamczatki - Kluczewską Sopkę, mający 4750 m wysokości. Natomiast w styczniu 2003 roku Rafał Sieradzki, Maciej Kania i Jan Lenczowski dokonali pierwszego polskiego zimowego przejścia Półwyspu Kamczackiego (800 km). Reporter i podróżnik Jacek Pałkiewicz odwiedził niedawno Wyspy Kurylskie. Przed nim był tu Marek Arpad-Kowalski, autor książek o tym, co dzieje się na wchód od Polski. Pierwsza jego książka ze "wschodniego cyklu" nosi tytuł "Za Bajkałem" i opowiadała o jego dziennikarskiej penetracji m.in. na Kamczatce, Sachalinie, we Władywostoku. Wcześniej, za PRL-u i potem, podróżował tu znany dziennikarz i podróżnik Ryszard Badowski. Przemierzył z kamerą filmową Syberię i rosyjski Daleki Wschód, a swoim piórem przybliżał nam tę stronę świata.

Zakochani w rosyjskim Dalekim Wschodzie - jego pięknem i przyrodą są Bartłomiej Grenda i Szymon Trocha, którzy we wrześniu 2001 roku zwiedzili Kamczatkę, a w sierpniu 2002 roku Kołymę, opisując wycieczki w Internecie. Kołymę zwiedzali jadąc tzw. Trasą Kołymską, mającą 2000 km długości i łączącą Magadan z Jakuckiem, zatrzymując się w szeregu miejscowości. To droga, którą, jak już pisałem, od 1932 roku budowali łagiernicy. Trasa, która niegdyś łączyła magadański port z łagrami obecnie łączy go z osadami (wyrosłymi często na pozostałościach obozów) rozsianymi po Kołymie i miejscami, gdzie wydobywa się złoto. Świat byłych łagrów jest ciągle widoczny. Wysokie przełęcze, osypujące się zbocza górskich stoków, rzeki bez mostów, opuszczone miejscowości i surowy klimat to codzienni towarzysze ludzi i turystów przemierzających bezkres tej drogi. Tak dziś wygląda to syberyjskie piekło, przez które przeszło lub w którym złożyło swe kości tylu Polaków.

W poszukiwaniu katolików odwiedził Kamczatkę polski misjonarz pracujący na Sachalinie ks. Jarosław Wiśniewski. Latem 2001 roku polski kapłan, bp Jerzy Mazur, administrator apostolski Syberii Wschodniej poświęcił kamień węgielny pod pierwszy kościół w Magadanie. Na uroczystość przybyli m. in. arcybiskup Anchorage na Alasce, Roger Schweitz, kanclerz kurii biskupiej w Irkucku, ks. Józef Węcławik oraz ks. Aleksander Pietrzyk, dyrektor Caritas Syberii Wschodniej. We Mszy św. uczestniczyło wielu byłych więźniów obozów i łagrów dorzecza Kołymy, w tym grupa Polaków z mieszanych małżeństw, obecnie mieszkających w Magadanie. Do tej pory nigdy nie było tu kościoła katolickiego. Parafia została utworzona w styczniu 1991 roku. Pierwszym proboszczem był Amerykanin o. Austin Morbacher ("Tygodnik Powszechny" 9.9.2001).

Nie brak Polaków także na Kamczatce, którzy przybyli tu za pracą w okresie istnienia Związku Sowieckiego i dlatego, że życie tu było łatwiejsze niż w pozostałych częściach sowieckiego imperium. Większość z nich mieszka w Pietropawłowsku Kamczackim. Polacy zrzeszają się w organizacji "Dom Polski". Przyciąga on nie tylko miejscowych Polaków, ale także nastawionych propolsko Koreańczyków, Buriatów, Rosjan, Białorusinów oraz rdzenna ludność Kamczatki. Obok polskich dzieci także i oni uczą się języka polskiego (naucza go nauczyciel przybyły z Polski) i polskich pieśni. Tak tworzy się niesamowity tygiel kulturowy, którego spoiną jest polska kultura i historia. To co przedstawiamy w naszym reportażu, nikt jeszcze nie sfilmował, koniecznie trzeba go obejrzeć. Miejscowi Polacy postarali się o założenie w mieście parafii katolickiej, której proboszczem jest przybyły z Polski ks. Mariusz Koluczek. W Pietropawłowsku Kamczackim jest pielęgnowana pamięć o polskich zesłańcach i badaczach, którzy zdołali pośród srogiego klimatu założyć tam swój nowy dom, zbadać i zagospodarować ten kawałek syberyjskiej ziemi. Ciekawy reportaż o Polakach na Kamczatce wyświetliła TV Polonia w 2019 roku.

Podczas podróży statkiem turystycznym dookoła Pacyfiku w 2008 roku przez 75 dni, statek nas zawiną do portu w Pietropawłowsku na Kamczatce. Przywitano nas rosyjskim kawiorem i wódką. Zwiedziliśmy miasto, włącznie z ciekawym muzeum regionalnym (są tam eksponaty związane z Polakami badającymi Kamczatkę) i widziałem pierwszy w życiu duży pomnik Lenina; tego dnia było w Pietropawłowsku 16 stopni ciepła i dzień był słoneczny i na plaży przyportowej było mrowie ludzi w kąpielówkach i się kąpało, co było dla nas - ludzi ciepło ubranych zaskoczeniem. Autobusem zawieziono nas kilkadziesiąt kilometrów w głąb półwyspu. Jest tu tak dużo niedźwiedzi, że w okolicy Petropawłowska pozwala się na odstrzał aż 2000 tych zwierząt. Wieczorem miejscowy zespół teatralny zaprezentował nam tańce czukockie. Nie mam słów na opisanie jak pięknym i pięknie wykonanym był "Taniec ptaka", wykonany przez baletnicę. Nigdy w życiu nie widziałem piękniej wykonanego tańca ludowego, a widziałem ich mrowie podczas podróży po świecie.

Może dalsze dzieje Polaków na rosyjskim Dalekim Wschodzie będą nareszcie tylko przyjemne i chwalebne, w przeciwieństwie do niedawnych bardzo tragicznych, ale niekiedy także budzących podziw osiągnięć naszych przodków.

© Marian Kałuski

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

02 Maja roku
Święto Polaków mieszkających poza granicami kraju.
Święto Flagi Rzeczypospolitej Polskiej


02 Maja 1952 roku
British Airline, jako pierwsze na świecie linie lotnicze wprowadziły samolot odrzutowy do lotów pasażerskich.


Zobacz więcej