Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 117 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

Książka Rudolfa Jaworka

dział: "Na zachodzie bez zmian?"

Wszystkich w dziale: 36, strona 34 z 36
<<<  -  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  -  >>>


Część 34
Po antypolskim Mazowieckim premierem Polski został J.K. Bielecki, który wraz z Balcerowiczem i kliką liberałów, dokonał ogromnych zniszczeń w naszej gospodarce i w sferze społecznej. Mówiono o nim powszechnie „dureń” lecz według mnie nie był taki głupi skoro po wyzwoleniu się Polski z podległości wobec ZSRR podjął starania o sprzedanie jej Unii Europejskiej.
By być wobec nowego właściciela naszego kraju przydatnym radził jego elitom, by kraj nasz przejmowali po kawałku, metodą plasterków salami, bo jest on zbyt wielki i spożycie go w całości mogłoby UE utknąć w gardle (J.K. Dobrosz op. cit s. 296). Za swe usługi nowym okupantom otrzymał prestiżowe stanowisko dyrektora Europejskiego Banku i Rozwoju, bo w dzisiejszych czasach zdrajcom nie wystarcza już garść judaszowych srebrników.
Analizując rządy tego mistrza ubożenia narodu nie dziwi jego kapitulancka polityka wobec Niemiec, w sprawie odszkodowań wojennych dla Polaków, poprzez anulowanie oświadczenia rządu Bieruta z 1953r jako decyzji podjętej przez władze niesuwerennego państwa.

Poziom umysłowy, nie mówiąc o patriotyzmie, tego „Nikodyma Dyzmy” ilustruje fakt, że w r. 1991, siedemdziesiątej rocznicy powstań śląskich, tak ważnych dla naszej państwowości, nie znalazł czasu by oddać hołd powstańcom śląskim (podobnie jak ówczesny prezydent),. Co więcej ! W skromnych obchodach tej wielkiej rocznicy nie wziął udział żaden przedstawiciel władz polskich szczebla centralnego ! Czy były to władze polskie ? A jeśli nie, to kogo reprezentowały ?! Pisze o tej hańbie J.K Dobrosz (op. cit. s. 152,153):
Prezes Rady Ministrów Trzeciej Rzeczypospolitej, Jan Krzysztof Bielecki przyjechał na Śląsk, ale nie po to, aby spotkać się z bardzo sędziwymi bohaterskimi powstańcami lub z ich potomkami, ale po to, by być gościem niemieckiej mniejszości w Gogolinie ! W owym czasie przedstawiciele tej właśnie grupy, reprezentującej mniejszość niemiecką, nie ukrywali swego sprzeciwu wobec uznania granicy na Odrze i Nysie, często manifestowali neofaszystowskie sympatie; a we wrocławskiej telewizji niektórzy buńczucznie oświadczali, że to był i będzie Reich. Premier rządu polskiego, który na każdym kroku podkreślał, że kieruje gabinetem wreszcie niepodległej Polski, wystąpił na tle flagi obcego państwa w sali urzędu miejskiego w Gogolinie, na terytorium państwa polskiego. Co gorsza-z niestosowności swego zachowania nie zdawał sobie sprawy...Dlatego apeluję do patriotów polskich, do mych braci Ślązaków, by hańbą, którą okryli nas rządzący ludzie małej wiary i moralności, piastujący niestety najwyższe funkcje w państwie, nie obarczali całego narodu polskiego...Należy się zgodzić po raz kolejny z prof. F.A. Markiem, że pogardliwy i deprecyjacyjny stosunek Polski do Śląska jest wyrazem nie woli narodu polskiego, lecz stanowiska rządzących tym narodem klik.”
Mieliśmy w następnych latach ministrem spraw zagranicznych pana Władysława Bartoszewskiego, którego mowa wyprzedzała na milę jego proces myślenia, jeśli taki w ogóle miał miejsce. Ten przedstawiciel Polaków będąc z wizytą w Izraelu nazwał swój naród „ciemniakami”, zaś w 1995 na sesji plenarnej niemieckiego Bundestagu przepraszał Niemców za przesiedlenia ludności z Polski w okresie powojennym, a ich cierpieniem obarczył mocarstwa koalicji antyhitlerowskiej.

Przedstawiciel polskiego rządu zapomniał o przyczynie przesiedleń, czyli agresji Hitlera, która kosztowała ludy Europy ok. 50 mln. ofiar, dziesiątki milionów wypędzonych ze swych domów i przemieszczeń ludności Europy nieraz w okropnych warunkach. Ten niby „nasz” przedstawiciel przepraszał sprawców tych nieszczęść, a winą za wynikłe z agresji Niemiec cierpienia ich ludności, obarczył naszych sojuszników z czasów wojny !

Potem mieliśmy festiwal przyjaźni naszego premiera Buzka z kanclerzem Schroederem i propozycję „naszego wodza” bruderszaftu z kanclerzem, na oczach miliona telewidzów. Za kadencji tego figuranta ktoś z jego ekipy telefonował do Brukseli z gratulacjami, że ta odmówiła Polsce należnych jej środków z UE. Ten jawny akt zdrady polskich interesów nie był napiętnowany przez premiera, nie mówiąc już o potrzebie ujawnienia społeczeństwu tego zdrajcy i go ukarania.
Wreszcie na scenie politycznej pojawił się Leszek Miller. Według NMP> z 15. 12. 02. „Niemcy stały się dla politycznych planów Leszka Millera krajem kluczowym, a ich przywódca kanclerz Gerhard Schroeder naszym „Najlepszym przyjacielem”.
Leszek Miller uwielbiał gesty, a to grę w piłkę nożną z kanclerzem, a to kolacyjkę w jego rezydencji, a to spacerek po ulicach Wrocławia. Wszystko po to, by utwierdzić Polaków w przekonaniu, że mamy wypróbowanego sojusznika.
Były nie tylko gesty ale i konkrety – otwarcie rynku na niemieckie towary, wprowadzenie do Szczecina tylnymi drzwiami, poza strukturą NATO, niemieckich żołnierzy, przyjęcie „daru” w postaci 20 letnich czołgów „Leopard”. A co w zamian ? Figa z makiem.... Schroeder powiedział Nein !...Polska już wszystko Niemcom dała, nie ma więc potrzeby, by Niemcy dawały coś jeszcze Polsce...”.

Tyle nasi najwyżsi dostojnicy. Towarzyszyło im stado „wazelinarzy” z dziedziny kultury wśród których zapałem wyróżniali się Andrzej Szczypiorski, Tomasz Gross i inni. Pierwszy za komuny pisał:...”naród niemiecki jest dziedzicznie obciążony instynktem walki, obojętnie z kim i o co...” Po zmianach w 1989 r. zajął się ośmieszaniem Polaków i wychwalaniem Niemców, co przyniosło mu liczne ich nagrody i niesmak u Polaków.
T. Gross postanowił zaskarbić sobie uznanie Niemców i zapewnić dla siebie odpowiednie fundusze, zrzucając niemieckie zbrodnie na Polaków w książce „Sąsiedzi”. Był to wyjątkowo cyniczny akt antypolskości. Współczesnych nam rodaków kłamstwami można ogłupić, lecz nie nas, którzy przeżyli wojnę.

Byłem na terenach wschodnich Polski, kiedy wkraczali tam Niemcy. Pierwszą rzeczą, po zajęciu przez nich miejscowości było zorganizowanie w niej posterunku żandarmerii i połączenie go telefonicznie z najbliższą jednostką wojskową lub policyjną. Nie do pomyślenia było w tym czasie, bez wiedzy miejscowego posterunku żandarmerii, zgromadzenie kilku Polaków, a co dopiero zorganizowanego tłumu funkcjonującego przez dwa dni. Toż to absurd. W razie trudności z jego rozpędzeniem po kilkunastu minutach zjawiało się wojsko lub formacje gestapo!......

Wszystkich w dziale: 36, strona 34 z 36
<<<  -  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  -  >>>

26 Kwietnia 1848 roku
Wojska powstańcze w Wielkopolsce odmówiły demobilizacji.


26 Kwietnia 1943 roku
Ucieczka rotmistrza Witolda Pileckiego ps. „Witold”, „Druh”, z KL Auschwitz


Zobacz więcej